W każdej chwili możemy rozpocząć "świętą wojnę" i użyć naszego arsenału nuklearnego przeciw Stanom Zjednoczonym i Korei Południowej - straszy reżim Kim Dzong Ila. Komunikat o tej treści został wysłany w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego w odpowiedzi na zapowiadane na niedzielę manewry amerykańsko-południwokoreańskie. Sytuacja na półwyspie jest bardzo napięta od czasu zatopienia południowokoreańskiej korwety przez północnokoreańską torpedę.
Oprócz gróźb użycia broni atomowej w "świętej wojnie", która miałaby być odpowiedzią na zakrojone na dużą skalę ćwiczenia amerykańsko-południwokoreańskie, Korea Północna odniosła się też do marcowego incydentu. Północnokoreańska Komisja Narodowej Obrony ponownie zaprzeczyła, że Phenian stoi za zatopieniem korwety sąsiadów z południa.
- W odpowiedzi na działania amerykańskich imperialistów i marionetkowych sił Korei Południowej, które celowo stawiają nas na krawędzi wojny, armia i lud Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej może w rozpocząć świętą wojnę z użyciem broni atomowej - poinformowała Komisja.
Spokój Amerykanów
Waszyngton natychmiast zareagował na północno-koreańskie groźby. Rzecznik departamentu stanu Phillip J. Crowley powiedział, że Stany Zjednoczone nie chcą "wojny słów z Phenianem. - To, czego potrzebujemy ze strony Korei Północnej, to mniej prowokacyjnych słow, a więcej konstruktywnego działania - dodał.
Napięcie na Półwyspie Koreańskim nie maleje od czasu, gdy w marcu zatonęła południowokoreańska korweta Cheonan. Zginęło wówczas 46 marynarzy. Międzynarodowe śledztwo wykazało, że korwetę trafiła północnokoreańska torpeda. Korea Północna od początku zaprzecza tym ustaleniom.
Źródło: Reuters