|

Tysiące żołnierzy, dziesiątki czołgów i samolotów w Waszyngtonie. Co wydarzy się w sobotę

Przygotowania do parady w Waszyngtonie
Przygotowania do parady w Waszyngtonie
Źródło: Reuters
Waszyngton szykuje się na wyjątkowe wydarzenie, jakiego nie widziano tu od dekad. Wielki pokaz siły wojska w sobotę ma uczcić 250 lat US Army, ale łączy się też z inną rocznicą - 14 czerwca Donald Trump kończy 79 lat. Uwagę mediów mogą przyciągnąć jednak inne wydarzenia, do których ma dojść tego dnia wszędzie poza stolicą. Artykuł dostępny w subskrypcji

To będzie wyjątkowa sobota w USA. 14 czerwca tradycyjnie obchodzone jest tam Święto Flagi, upamiętniające przyjęcie w 1777 roku przez Kongres wzoru "Gwiazd i pasów". Na ten dzień zaplanowano w Waszyngtonie wielką wojskową paradę z okazji 250-lecia amerykańskiej armii. Budzi ona jednak wiele kontrowersji, tak ze względu na dość niezwykłą skalę, jak i czas, w jakim się odbywa. A ten czas to masowe protesty, przetaczające się nie tylko przez Los Angeles, ale i całe Stany. Jest jeszcze jeden smaczek - według części komentarzy wielka parada ma uczcić nie tyle amerykańską armię, co prezydenta, który tego dnia obchodzi swoje 79. urodziny.

Co wydarzy się w sobotę w Waszyngtonie

Skala wydarzenia imponuje. W sobotę waszyngtońską Aleją Konstytucji ruszy ponad 6,5 tys. żołnierzy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, 150 pojazdów, w tym również ważące ponad 60 ton czołgi Abrams, a nad National Mall przeleci ponad pół setki bojowych samolotów i śmigłowców. Jak zapewniają organizatorzy na oficjalnej stronie wydarzenia, wojsko zaprezentuje swoją "ewolucję od czasu walki o niepodległość po armię jutra". Będzie więc przegląd umundurowania i uzbrojenia z różnych epok. Widzowie zobaczą również kilkadziesiąt paradujących koni, dwa muły i jednego psa. Nie będzie biletów, jednak by podziwiać to wszystko z bliska, trzeba się zarejestrować.

Oczywiście nie zabraknie też przemówienia samego Donalda Trumpa.

Przygotowania do parady w Waszyngtonie - czołg Abrams
Przygotowania do parady w Waszyngtonie - czołg Abrams
Źródło: PAP/EPA/JIM LO SCALZO

Administracja, która jak dotąd słynęła raczej z cięć wydatków, w tym przypadku nie żałuje funduszy. CBS News, powołując się na przedstawicieli armii, szacuje koszt na 25 do nawet 45 milionów dolarów (90-165 mln złotych). Ale mają to być podobno dobrze wydane pieniądze, gdyż wojsko liczy, iż pokaz doprowadzi do "boomu rekrutacyjnego", który zapewni armii dopływ nowych sił na najbliższe lata.

"Trump urządza sobie paradę urodzinową"

Ameryka lubi parady, organizowane przy okazji różnych świąt, ale "cywilne". Wielkie parady wojskowe nie są tam normą. BBC przypomina, że ostatnie takie wydarzenie w USA miało miejsce w 1991 roku, za rządów prezydenta George’a H.W. Busha, a zorganizowano ją z okazji zakończenia wojny w Zatoce Perskiej. Wtedy paradę oglądało 200 tys. osób.

"The New York Times", pisząc jeszcze w maju o planach sobotniego wydarzenia, przypomniał sytuację z pierwszej kadencji Trumpa. W 2017 roku uczestniczył on w paradzie z okazji Święta Narodowego Francji w Paryżu i po powrocie miał stwierdzić, że też chciałby zorganizować podobną. Wtedy gen. Paul J. Selva, ówczesny wiceprzewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, miał powiedzieć prezydentowi podczas spotkania w Pentagonie, że parady wojskowe to "coś, co robią dyktatorzy". 

Krytycy od początku wskazują też na zbieżność dat. 14 czerwca to nie tylko urodziny armii, ale też samego prezydenta, który przyszedł na świat 14 czerwca 1946 roku. "Gdyby naprawdę chodziło o uczczenie rodzin wojskowych, moglibyśmy przeznaczyć 30 milionów dolarów na pomoc w pokryciu kosztów opieki nad ich dziećmi, pomocy żywnościowej i czesnego… Ale tak nie jest. Trump urządza sobie paradę urodzinową za 30 milionów dolarów tylko po to, by połechtać własne ego" - pisze na X demokratyczna senatorka Tammy Duckworth.

Sprzęt wojskowy przed paradą w Waszyngtonie
Sprzęt wojskowy przed paradą w Waszyngtonie
Źródło: PAP/EPA/JIM LO SCALZO

- Parady wojskowe to oddanie hołdu tym, którzy służyli, a nie chwalenie prezydenta, który myśli tylko o sobie. Donald Trump nie zasługuje na paradę - wtóruje jej w instagramowej relacji kapitan Mark E. Kelly, weteran - pilot marynarki, były astronauta NASA, a obecnie senator USA.

Kolejna kontrowersyjna zbieżność wiąże się z samą armią. Podczas gdy w Waszyngtonie żołnierze przygotowują się do święta, ich koledzy w mundurach zostali skierowani - wbrew władzom stanu i miasta - do tłumienia protestów w Los Angeles. "Lśniący sprzęt i bojowe fanfary pojawiają się w momencie szczególnego napięcia dla Trumpa, który wysłał w tym tygodniu oddziały Gwardii Narodowej do Kalifornii, aby odpowiedzieć na protesty przeciwko egzekwowaniu przepisów imigracyjnych" - pisze "Time". 

Nie chcą króla

Zapowiadając wydarzenia z 14 czerwca media za oceanem wiele miejsca poświęcają nowemu ruchowi, który zdaje się też denerwować samego prezydenta. "No Kings" już samą nazwą (w wolnym tłumaczeniu żadnych królów, czy - bez królów) nawiązuje bezpośrednio do jego działań. Dzień 14 czerwca ruch ogłosił jako "No Kings Day" i planuje zorganizowanie w całym kraju setek demonstracji. Waszyngtoński "The Hill" pisze o 1500, "USA Today" naliczył ich aż 1800.

Twórcy ruchu porównują działania Trumpa do zachowania władcy, a nie demokratycznie wybranego prezydenta. I nawołują do jego "detronizacji". "Flaga nie należy do prezydenta Trumpa. Należy do nas" - podkreśla "No Kings" na swojej stronie. - 250 lat temu utworzono armię, by walczyć z królem. Teraz Amerykanie mają okazję wyjść i powiedzieć: "Nie, czekaj. To nie jest to, co reprezentuje Ameryka. Nie pisaliśmy się na faceta, który koncentruje władzę w swoich rękach i zajmuje się filarami demokracji - "USA Today" cytuję Ezrę Levina, aktywistę i jednego z organizatorów.

Donald Trump już ostrzegł potencjalnych demonstrantów. - Ci, którzy chcą protestować, spotkają się z bardzo stanowczą odpowiedzią - powiedział reporterom w Gabinecie Owalnym. Podczas czwartkowej konferencji prezydent został zapytany wprost o protesty "No Kings" i - jak zauważa "The New York Times" - wyraźnie się "nasrożył". "Nie czuję się jak król, muszę przejść przez piekło, żeby uzyskać akceptację" - mówił. Z drugiej strony na profilu Białego Domu dość łatwo znaleźć np. taki wpis z początku jego kadencji:

Protestujący z "No Kings" chcą być w sobotę "wszędzie tam, gdzie Trumpa nie będzie" i odciągnąć uwagę od waszyngtońskiej "urodzinowej parady". I rzeczywiście, jedyną lokalizacją, której brakuje na długiej liście protestów jest sama stolica.

Czytaj także: