Co najmniej 15 osób zginęło w zamieszkach, które wybuchły w Papui-Nowej Gwinei po tym, jak policjanci ogłosili strajk z powodu braku podwyżek wynagrodzeń. Tłum plądrował sklepy i podpalał budynki przez całą środową noc.
Jak poinformowała w czwartek policja w Papui-Nowej Gwinei, w wyniku gwałtownych zamieszek w kraju zginęło co najmniej 15 osób zginęło. Osiem osób zginęło w Port Moresby, stolicy kraju, a siedem innych w Lae, największym mieście kraju - podał komisarz Królewskich Sił Policyjnych Papui-Nowej Gwinei.
Premier: bezprawie nie będzie tolerowane
Tłum plądrował sklepy i podpalał budynki przez całą środową noc. Premier James Marape w wydanym komunikacie poinformował, że "bezprawie" nie będzie tolerowane. Zamieszki wybuchły po tym, jak policja ogłosiła strajk z powodu braku podwyżek wynagrodzeń - informuje "The Guardian".
Czytaj również: 15-kilometrowa kolumna popiołu wzbiła się w niebo
Ambasada Stanów Zjednoczonych w Port Moresby poinformowała, że policja wróciła już do pracy, ale napięcie nadal pozostaje wysokie. "Względny spokój może zmienić się w każdej chwili" - stwierdzono w oświadczeniu.
Źródło: PAP, Reuters