Premier Grecji Jeorjos Papandreu wezwał w niedzielę w Brukseli kraje UE do podjęcia rozstrzygających decyzji mających na celu zahamowanie kryzysu zadłużeniowego, który trwa od dwóch lat i naraził na niebezpieczeństwo strefę euro. - Jasne jest, że kryzys (zadłużeniowy) nie jest grecki. Chodzi o kryzys europejski. Nadszedł więc czas abyśmy my, Europejczycy, podjęli rozstrzygające i skuteczne kroki - powiedział Papandreu, który przybył na szczyt UE do Brukseli.
- Grecja wielokrotnie udowodniła, że podejmuje konieczne decyzje, aby jej gospodarka dobrze prosperowała - dodał szef greckiego rządu. W czwartek parlament Grecji zatwierdził rządowy plan oszczędności budżetowych, przewidujący redukcję płac i zwiększenie podatków, co jest koniecznym warunkiem otrzymania pomocy finansowej z zewnątrz.
"Jesteśmy dumnym narodem"
- Jesteśmy dumnym narodem i domagamy się, żeby szanowano to, co robimy - podkreślił Papandreu, przypominając, że wysiłki podejmowane obecnie przez Grecję nie są łatwe dla społeczeństwa. Nowa ustawa po raz pierwszy od 100 lat wprowadza możliwość zwalniania z pracy urzędników państwowych. Ponadto ich płace mają zostać zredukowane o kolejne 20 proc. Rząd planuje też wprowadzenie nowych podatków.
Wcześniej premier Belgii Yves Leterme ocenił w Brukseli, że "kluczową kwestią jest, aby jutro (w poniedziałek) rano na otwarciu rynków Unia osiągnęła taki postęp (w negocjacjach), by nie została podkopana wiarygodność strefy euro".
Szczyt UE w Brukseli rozpoczął się o godz. 10. Jeszcze przed godz. 9 w siedzibie Rady Europejskiej pojawiła się kanclerz Niemiec Angela Merkel, a tuż po niej premier Grecji, Jeorjos Papandreu. Premier Donald Tusk wysiadł ze swojej limuzyny o godz. 9:30. na minuty przed rozpoczęciem szczytu drzwi otworzyły się przed prezydentem Francji, Nicolasem Sarkozym.
"Wszystko skończy się dobrze"
Przed rozpoczęciem spotkania przywódców państw europejskich Jacek Saryusz-Wolski na antenie TVN24 prognozował, że niedzielny szczyt zostanie zakończony sukcesem, ale pełną odpowiedź w sprawie przyszłości Unii poznamy dopiero w środowy wieczór.
W trakcie niedzielnych obrad przywódcy mają zrobić kolejny krok w kierunku zażegnania kryzysu w Europie, strefie euro i wyciągnięcia Grecji z problemów finansowych. W debacie bierze udział polski premier Donald Tusk. Kluczowe decyzje nie zapadną jednak dziś, a dopiero w środę. - Wtedy, o 19 padnie całościowa odpowiedź - wyjaśnił Saryusz-Wolski.
- Powinniśmy dążyć do tego, by ta "17" (posiadająca euro - red.) nie wyodrębniła się w sensie instytucjonalnym, bo w sensie faktycznym ona rzeczywiście jest - wytłumaczył Saryusz-Wolski i dodał: - Z tego, co słyszałem z ust przywódców, prognozuję jednak, że wszystko skończy się dobrze.
Swój entuzjazm europoseł PO argumentował względami praktycznymi: - Koszty ratowania Unii Europejskiej, mimo że ogromne, są jednak mniejsze od kosztów jej rozpadu. Niektóre kraje w tym drugim wariancie mogłyby bowiem stracić nawet połowę swojego PKB - przekonywał.
Przełom w środę?
O godz. 10 dyskusję na temat sytuacji finansowej Grecji i kondycji euro rozpoczęli wszyscy przywódcy Unii Europejskiej. Po godzinie 16 debatować o wspólnej walucie będzie już tylko siedemnaście państw, które się nią posługują.
Oczekuje się jednak, że kluczowe decyzje zostaną podjęte w środę, na kolejnym szczycie strefy euro. Ma na nim zapaść ostateczna decyzja w sprawie metody wzmocnienia Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej opiewającego obecnie na 440 mld euro, tak by mógł on przychodzić z pomocą takim krajom jak Hiszpania czy Włochy.
Ponadto przywódcy mają ustalić reguły dokapitalizowania europejskich banków, aby spełniały wyższy wymóg wskaźnika płynności i by mogły zdać nowe, ostrzejsze testy wytrzymałości.
Co dalej?
Jednym z głównych wyzwań dla szczytu "17" będzie decyzja, co dalej z bankrutującą Grecją i jej długiem. Dyskusje dotyczą tego, jak duże mają być straty dla inwestorów posiadających greckie obligacje (ponad 21 proc. już uzgodnione w lipcu) i czy straty te powinny mieć charakter dobrowolny czy obowiązkowy. Tematem szczytu będzie też dalsza integracja gospodarcza unii monetarnej - tak, by nie tylko zacieśniać polityki budżetowe, ale też zwiększyć dyscyplinę finansową członków eurolandu.
Źródło: PAP