Choć imigrantom bliżej i geograficznie, i kulturowo do państw Zatoki Perskiej, to te nie chcą przyjmować uchodźców z Syrii. Dlaczego? Bo to niebezpieczne. Sześć najbogatszych państw regionu w ciągu ostatniego roku nie przyjęło ani jednego azylanta. Zamiast otworzyć drzwi, wolą otwierać portfele. Materiał "Faktów z zagranicy", oglądaj od poniedziałku do piątku o godz. 20 w TVN24 Biznes i Świat.
Pod hasłem "przyjęcie uchodźców jest obowiązkiem dla krajów Zatoki Perskiej" tysiące ludzi domagają się zmiany postawy krezusów, wśród których mało który ma jednak wyrzuty sumienia.
- Wielu działań krajów zatoki społeczność międzynarodowa nie doceniła. Żaden kraj, nikt nie pomógł uchodźcom tak jak inne kraje Zatoki Perskiej - uważa Abdulkhaleq Abdulla z Uniwersytetu Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Kuwejt sypnął dolarami
To prawda tylko po części. Szejkowie wspomogli Syryjczyków finansowo. Najbardziej Kuwejt, który przeznaczył na ten cel 945 mln dolarów. Pomoc równie zamożnego Bahrajnu - 3,5 mln - była już natomiast symboliczna. Na dodatek kraje Zatoki Perskiej nie dały azylu ani jednemu Syryjczykowi. ONZ uważa taką postawę za nie do przyjęcia.
Małe kraje regionu, takie jak ZEA czy Katar, akceptują obcokrajowców tylko w formie taniej siły roboczej. Rdzenna ludność stanowi tam mniejszość społeczeństwa. Stąd obawa, że zalew imigrantów mógłby naruszyć całą strukturę społeczną.
Boją się dżihadystów
Wszyscy boją się też, że wśród imigrantów pojawią się dżihadyści. - Obecność uchodźców jest na rękę Państwo Islamskiemu i może rozsiewać przemoc w całym regionie. Region Syrii jest pełen przemocy, która zagraża sąsiadom i stabilności krajom Zatoki. Jak na razie to najbezpieczniejsze i najbardziej przewidywalne ze wszystkich państw arabskich - dodaje Abdulla.
W krajach Zatoki Perskiej od lat mieszkają setki tysięcy syryjskich imigrantów zarobkowych. Być może w skutek nacisków z całego świata szejkowie złagodzą reżim przyznawania wiz dla członków ich rodzin.
Autor: TG//plw / Źródło: "Fakty z zagranicy"