Zagraniczni korespondenci wydali oświadczenie w sprawie warszawskiego korespondenta "Die Welt" Philippa Fritza. Wskazano w nim, że dziennikarz po słowach Andrzeja Dudy otrzymał "tysiące gróźb". Chodzi o słowa prezydenta, który na początku lipca w Bolesławcu tekst Fritza nazwał "kolejną odsłoną niemieckiego ataku" w wyborach prezydenckich.
3 lipca na wiecu w dolnośląskim Bolesławcu Andrzej Duda, jeszcze jako ubiegający się o reelekcję prezydent, stwierdził, że Philipp Fritz, korespondent niemieckiego dziennika "Die Welt", napisał niedawno, że lepszy dla Niemiec byłby prezydent Rafał Trzaskowski, bo "jest przeciwko temu, żeby Polska brała reparacje od Niemców, żeby Polska domagała się odszkodowań za drugą wojnę światową, za zniszczenia, które wtedy zostały dokonane". - Dzisiaj mamy kolejną odsłonę niemieckiego ataku w tych wyborach, bezpardonowej, brudnej kampanii, tym razem skierowanej przeciwko mnie - mówił do zgromadzonych Andrzej Duda.
"Die Welt", o którym na wiecu wspomniał prezydent, wydawany jest przez niemiecki koncern Axel Springer. - Czy koncern Axel Springer, z niemieckim rodowodem, który jest właścicielem gazety "Fakt", chce wpłynąć na wybory prezydenckie w Polsce? Niemcy chcą wybierać w Polsce prezydenta? To jest podłość, ja się na to nie zgadzam - mówił prezydent.
Wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk wezwał 8 lipca do MSZ chargé d'affaires z ambasady Niemiec. Wyjaśnił przy tym, że ma to związek z sekwencją publikacji w niemieckich mediach "operujących manipulacjami i stwarzających jednoznaczne wrażenie zaangażowania po stronie jednego z kandydatów w wyborach prezydenckich w Polsce". Szynkowski vel Sęk relacjonował po spotkaniu, że zaznaczył podczas rozmowy, że ta kwestia "kładzie się cieniem na relacjach polsko-niemieckich".
"Niezłomnie wierzymy w wolność mediów i w otwarty dialog". Oświadczenie korespondentów
W sprawie Fritza oświadczenie wydało trzydziestu jeden zagranicznych korespondentów z Francji, Niemiec, Austrii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Słowacji, Litwy i Rumunii. Dziennikarze wskazali, że pismo jest wyrazem solidarności z dziennikarzem "Die Welt". Oświadczenie opublikował Jan Pallokat z telewizji ARD, jeden z podpisanych tam dziennikarzy. Jego wpis udostępnił na swoim Twitterze Fritz.
"Jako zagraniczni korespondenci i wydawcy w Polsce wyrażamy nasze głębokie zaniepokojenie wynikające z ataku na naszego szanowanego kolegę, korespondenta dziennika 'Die Welt', Philippa Fritza" - napisali dziennikarze.
Podpisani pod oświadczeniem stwierdzili: "Niezłomnie wierzymy w wolność mediów i w otwarty dialog jako podstawę publicznego dyskursu. Wskazanie na pana Fritza przez prezydenta Andrzeja Dudę przed telewizyjnymi kamerami podczas kampanii prezydenckiej jest równoznaczne z bezpośrednim atakiem na te wartości". Zaznaczono, że kilka dni po tych słowach Fritz miał otrzymać "tysiące gróźb". "Telewizja publiczna TVP1 w głównym wydaniu 'Wiadomości' w podobny sposób posłużyła się jego nazwiskiem" - dodano.
O czym pisał dziennikarz Philipp Fritz?
Komentarz niemieckiego dziennika "Die Welt" dotyczył wyników pierwszej tury polskich wyborów prezydenckich. W tekście oceniono, że zwycięstwo Andrzeja Dudy jest "etapowe" i nie jest ono "w żadnym razie jednoznaczne"
"To gorzki przejściowy wynik dla rozpieszczonej sukcesami narodowo-konserwatywnej rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość, której kandydatem jest (Andrzej) Duda. Od jej zwycięstwa w wyborach parlamentarnych w 2015 roku zarówno opozycja, jak i eksperci często zaklinali, że nastąpi polityczny zwrot. Było tak przed wyborami samorządowymi w 2018 roku, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego czy ponownie przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku" - napisał Philipp Fritz.
Dziennikarz ocenił, że "wynik wyborów prezydenckich może faktycznie naruszyć system władzy PiS", ponieważ "opozycja nigdy nie była dla obozu rządowego większym zagrożeniem niż obecnie".
Źródło: tvn24.pl