Główny oskarżony w sprawie śmierci 71 migrantów, którzy latem 2015 roku udusili się w zamkniętej ciężarówce chłodni znalezionej w Austrii, rozpoczął w czwartek składanie szczegółowych zeznań przed sądem w Kecskemecie na Węgrzech - podała agencja MTI.
Afgańczyk, który wcześniej korzystał z prawa do odmowy zeznań, teraz zdecydował się złożyć szczegółowe wyjaśnienia, gdyż – jak stwierdził – podczas procesu "wypowiedziano bardzo wiele kłamstw".
Oskarżony powiedział, że przybył na Węgry w 2013 roku i początkowo uruchomił kawiarnię internetową, która jednak nie przyniosła spodziewanych zysków. Później zaangażował się w biznes wymiany walut i równocześnie zajął się przemytem ludzi wspólnie z grupą w Serbii.
Afgańczyk szczegółowo opowiedział, jak poznał pozostałych oskarżonych. Podkreślił, że dzięki współpracy mężczyzny o bułgarskim i libańskim obywatelstwie grupie udało się zwiększyć dzienny przemyt z wcześniejszych 20-30 do 100-120 osób.
"Niech raczej umrą. To rozkaz"
Oskarżonym zarzuca się, że rankiem 26 sierpnia 2015 roku zamknęli w ciężarówce chłodni bez dopływu świeżego powietrza 71 osób, w tym czworo dzieci i ruszyli z miejscowości Morahalom przy granicy z Serbią na zachód. Wszyscy imigranci udusili się jeszcze na terytorium Węgier. Porzuconą ciężarówkę znaleziono na terytorium Austrii. Ofiary pochodziły z Syrii, Iraku i Afganistanu.
Z odsłuchanych połączeń telefonicznych wynika, że przemytnicy wiedzieli o dramacie, który rozgrywał się w ciężarówce. Poinformowany, że migranci krzyczą, domagając się powietrza, domniemany szef siatki zabronił otwierania pojazdu.
- Niech raczej umrą. To rozkaz - powiedział.
Regularnie przemycał ludzi
Prokuratura komitatu (województwa - red.) Bacs-Kiskun, w którym położony jest Kecskemet, wniosła o kary dożywocia dla czterech osób - w tym domniemanego szefa węgierskiej siatki, 30-letniego Afgańczyka - oskarżonych o zamordowanie ze szczególnym okrucieństwem osób mających mniej niż 14 lat oraz o długie wyroki pozbawienia wolności dla pozostałych oskarżonych.
Według prokuratury, oskarżeni działali w zorganizowanej grupie przestępczej, która od lutego do sierpnia 2015 roku ponad 30 razy przemyciła do Europy Zachodniej w sumie 1200 osób, stłoczonych w pozbawionych wentylacji furgonetkach. Afgańczyk regularnie organizował za pieniądze przemyt ludzi z Serbii na Węgry, a następnie ich transport w okolice granicy Niemiec i Austrii. W ten sposób zarobił co najmniej 300 tysięcy euro - twierdzi prokuratura.
Autor: JZ//kg / Źródło: PAP