Co najmniej 13 osób zginęło w środę nad ranem na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga w ataku dżihadystycznego ugandyjskiego ugrupowania Sojusz Sił Demokratycznych (ADF) - poinformował personel misji Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Według Misji Stabilizacyjnej Organizacji Narodów Zjednoczonych w miejscu ataku, oddalonym o około 30 kilometrów od miasta Beni, zginęło 13 osób, lecz pracownik lokalnych władz powiedział agencji AFP, że do szpitala przywieziono 14 ciał.
Protesty przeciw siłom ONZ
Również w środę rzecznik misji ONZ w Kinszasie Mathias Gillmann poinformował AFP, że wszczęto śledztwo w sprawie zabicia we wtorek demonstranta przez żołnierza błękitnych hełmów podczas manifestacji przed bazą ONZ w Beni. Manifestanci splądrowali tę bazę dzień wcześniej.
Żołnierz miał zastrzelić młodego Kongijczyka, gdy ten próbował rzucić w niego koktajlem Mołotowa.
Od poniedziałku w protestach przeciw siłom ONZ zginęło co najmniej sześć osób. Miejscowa ludność zarzuca błękitnym hełmom, że biernie przyglądają się masakrowaniu cywilów przez ADF. W atakach tego ugrupowania od 5 listopada zginęło 81 osób - podała we wtorek wieczorem Grupa Badań nad Kongiem (CRG) z Uniwersytetu Nowego Jorku.
Również we wtorek Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i UNICEF poinformowały, że wycofują z DRK część personelu ze względu na ataki ADF oraz miejscowej ludności.
WHO i UNICEF ewakuowały kilkudziesięciu swoich pracowników z Beni po nocnym ataku ADF z niedzieli, w którym zginęło osiem osób, oraz po podpaleniu w poniedziałek przez lokalną ludność siedziby burmistrza i kilku budynków ONZ.
Dyrektor wykonawczy WHO ds. nagłych kryzysów zdrowotnych doktor Michael Ryan oświadczył w piątek, że około 360 osób jest zagrożonych ebolą we wschodniej Demokratycznej Republice Konga, ale ze względu na konflikty, ataki rebeliantów i inne zagrożenia nie sposób dotrzeć do nich z pomocą medyczną.
Tysiące ofiar wirusa eboli
Od początku epidemii eboli, która wybuchła w sierpniu 2018 roku, odnotowano ponad 3,3 tys. zakażeń, w tym blisko 2,2 tys. przypadków śmiertelnych.
Dane potwierdzają, że jest to drugi pod względem śmiertelności wybuch gorączki krwotocznej wywoływanej wirusem ebola. Najtragiczniejsza była epidemia w Afryce Zachodniej w latach 2013-2016, kiedy zmarło ponad 11 tys. osób, a zakażonych było 28 tys.
Walkę z chorobą utrudniają nie tylko konflikty czy ataki na ośrodki zdrowia i służby medyczne.
Miejscowa ludność nie ufa pracownikom służby zdrowia i nie szuka ich pomocy, w konsekwencji około jednej trzeciej zgonów na ebolę ma miejsce poza specjalistycznymi ośrodkami leczenia. Stwarza to ryzyko rozprzestrzenienia się choroby na sąsiadów i krewnych osób zakażonych.
Autor: asty / Źródło: PAP