Władimir Putin nie ufa nikomu, nawet ochroniarzom, którzy mogą być wprowadzani w błąd w sprawie jego pobytu - powiedział w rozmowie z niezależną telewizją Dożd Witalij Briżatyj, były pracownik Federalnej Służby Ochrony, który strzegł daczy rosyjskiego przywódcy na zaanektowanym Krymie. Po inwazji zbrojnej Rosji na Ukrainę mężczyzna uciekł z kraju.
Witalij Briżatyj powiedział dziennikarzom telewizji Dożd, że urodził się i dorastał na Kamczatce. Jego żona, Anna, pochodzi z Krymu. Stąd decyzja o przeprowadzce na półwysep w 2015 roku, po nielegalnej rosyjskiej aneksji okupowanego ukraińskiego terytorium.
Briżatyj najpierw pracował w jednostce specjalnej rosyjskiej policji OMON, później zatrudnił się w Federalnej Służbie Ochrony, odpowiedzialnej za zapewnienie bezpieczeństwa władzom na Kremlu.
ZOBACZ TEŻ: Atak na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl
Mężczyzna był zatrudniony jako kynolog. Jego praca z psami polegała na badaniu terenu, na tym, czy nie tam materiałów wybuchowych.
Na Krymie do jego obowiązków należała ochrona rezydencji (zwanej daczą) rosyjskiego przywódcy. Dacza znajduje się w miejscowości Oliwa. W sąsiedztwie były położone posiadłości, w których zatrzymywali się były prezydent i premier, a obecnie wiceszef Rady Bezpieczeństwa Dmitrij Miedwiediew, a także Aleksandr Bortnikow, szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Dostępu do Morza Czarnego w tym miejscu nie było. Mieszkańcy mieli zakaz wstępu na pobliskie tereny.
Komunikaty na lotniskach
- Putin nie ufa nikomu, nawet ochroniarzom, którzy mogą nie wiedzieć, gdzie konkretnie się znajduje, czy jest w pobliżu, czy nie - powiedział niezależnej stacji Briżatyj. - (Pracownikom ochrony - red.) mogą powiedzieć, że (prezydent - red.) wypoczywa akurat w tym miejscu. Wtedy wszyscy biegają, jest zamieszanie, ale on może być w tym czasie zupełnie gdzie indziej – dodał.
Mężczyzna wyjaśnił, że w Federalnej Służbie Ochrony działa pododdział SBP (Służba Bezpieczeństwa Prezydenta), któremu Putin ufa najbardziej i który towarzyszy mu w czasie wyjazdów. Ochroniarze w regionach muszą zadbać o przygotowanie terenu.
- Przed wizytą Putina na Krymie jego przybycie ogłaszane jest jednocześnie na dwóch lotniskach – w Sewastopolu i Symferopolu (odległość między nimi wynosi ponad 100 kilometrów - red.), w miejsca te zlatują się śmigłowce, przybywają konwoje Gwardii Narodowej, a prezydent może wcale nie przylecieć samolotem. Może przybyć innym środkiem transportu, na przykład drogą morską - mówił były ochroniarz, dodając, że "bezpieczeństwo prezydenta Rosji jest na najwyższym poziomie, ponieważ bardzo boi się o swoje życie".
- Kiedy Putin przyjeżdżał do Sewastopola, tamtejszy gubernator (Michaił Razwożajew - red.) spędzał w jednej z państwowych dacz kilka tygodni, odbywając kwarantannę. To się nie zmieniło - przekonywał.
Po inwazji zbrojnej na Ukrainę
Briżatyj postanowił zwolnić się z Federalnej Służby Ochrony po inwazji zbrojnej Rosji na Ukrainę. Zajęło mu to prawie osiem miesięcy. Przełożeni grozili, że wyślą go na wojnę. - Ostatnie zdanie, jakie usłyszałem, odchodząc ze służby, brzmiało: powodzenia na froncie - wspominał. Mężczyzna zdołał jednak uciec z kraju. Obecnie mieszka w Ekwadorze.
Po inwazji zbrojnej funkcjonariusze Federalnej Służby Ochrony nie mogli kontaktować się z krewnymi Ukrainy, obywatelami Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej.
"Dacza w Oliwie to rezydencja Putina na Krymie, o której wiemy" - przypomniała rosyjska sekcja Radia Swoboda, która poinformowała o tym miejscu w 2021 roku. Stacja zaznaczyła, że prezydent może mieć także inne posiadłości na zaanektowanym półwyspie.
Źródło: Dożd, Radio Swoboda
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru