"Okropne porozumienie". To nie koniec budżetowej wojny w USA

[object Object]
Amerykanie i Obama nadal nie mogą spać spokojnietvn24
wideo 2/6

Fetowane właśnie w Waszyngtonie porozumienie budżetowe ma bardzo gorzki posmak. Prawda jest taka, iż amerykańscy politycy nie uzgodnili niczego konstruktywnego. Nie zażegnali sporu, który leżał u podstawy obecnego kryzysu. Odsunęli go jedynie w czasie, zrzucając zadanie znalezienia rozwiązania na specjalną komisję.

Kolejna odsłona tego samego kryzysu nastąpi na początku stycznia przyszłego roku, bowiem obecnie wypracowane porozumienie ustala finansowanie rządu jedynie do 15 dnia tego miesiąca. Przed upływem tego terminu trzeba będzie po raz kolejny znaleźć rozwiązanie zaciekłego sporu o kształt finansów państwa, który leży u podłoża problemów.

Problem odłożony na nowy rok

Formalnie wypracowaniem trwałego porozumienia, które pozwoliłoby uniknąć kryzysu budżetowego co kilka miesięcy, ma zająć się specjalna komisja składająca się z senatorów i kongresmenów obu partii. Grono to ma się zebrać po raz pierwszy w ciągu kilku najbliższych dni i przedstawić swoje "rekomendacje" do 13 grudnia tak, aby było dość czasu na ich ewentualne wprowadzenie w życie przed 15 stycznia. Jak odnotowują amerykańscy komentatorzy, podobne komisje dotychczas zazwyczaj zawodziły i nie przedstawiały naprawdę konstruktywnych rozwiązań lub utrącano je podczas późniejszych prac w obu izbach Kongresu. Oczekiwania nie są więc nadmiernie rozbudzone. - No cóż, czas pokaże. Nie wiem, czy stanie się coś innego niż dotychczas. Na pewno mam nadzieję - stwierdził demokratyczny członek Izby Reprezentantów Gregory Meeks. Wyraził on jednak nadzieję, iż "katastrofalne" wyniki badań opinii publicznej, według których Amerykanie są mocno poirytowani postawą republikanów w ostatnich tygodniach, dadzą im do myślenia. - Obawy jednak pozostają, bo wiemy, iż staniemy przed tym samym problemem już za kilka miesięcy, jeśli nie tygodni - dodał John Larson, również demokrata.

Różnice w podejściu do sprawy

Prawda jest taka, iż osiągnięte obecnie porozumienie jedynie odsunęło problemy w czasie. Komitet będzie musiał teraz wypracować systemowe rozwiązanie, które pozwoli jednocześnie wprowadzić cięcia do wydatków budżetowych, zapewnić długoterminowe finansowanie władz federalnych i ureguluje możliwość zadłużania się rządu w przyszłości. Według Biura Budżetowego Kongresu, aby ustabilizować budżet USA, w ciągu dekady trzeba znaleźć bilion dolarów oszczędności. Sposób na osiągnięcie takiego efektu jest jednak trudny do znalezienia i amerykańscy politycy stoją przed tą kwestią już od kilku lat. Problemem są różnice ideowe leżące u podstawy sporu. Republikanie chcą osiągnąć równowagę budżetu poprzez ostre cięcia w wydatkach. Przede wszystkim chcieliby sięgnąć do stanowiących ponad 60 procent budżetu federalnego programów socjalnych, takich jak Medicaid, Medicare czy Social Security. Jest to jednak nie do pomyślenia dla większości demokratów, forsujących wręcz rozbudowanie "socjalu" poprzez wprowadzenie programu Obamacare, który jest rozbudowaniem Medicaid. Demokraci widzą sposób na rozwiązanie problemów w podnoszeniu podatków, zwłaszcza dla tych najbogatszych i korporacji. To jest natomiast nie do pomyślenia dla większości republikanów, którzy postrzegają takie pomysły jako zło wcielone i zamach na wolność gospodarczą oraz amerykańskie wartości. Oni wręcz chcieliby dalszego obniżenia podatków, co miałoby ożywić gospodarkę.

Trudne kompromisy

Na spór ideologiczny nakłada się to, iż żadna z partii nie kontroluje Kongresu i nie jest w stanie forsować swoich rozwiązań jednostronnie. Ponieważ demokraci mają prezydenta i Senat, a republikanie Izbę Reprezentantów, konieczne jest znalezienie kompromisu, co przychodzi politykom z olbrzymim trudem, a wręcz okazuje się być ostatnio niemal niemożliwe.

Część komentatorów, oraz demokratów, żywi nadzieję, iż złe wyniki sondaży dla republikanów po obecnym kryzysie skłonią ich do większej ugodowości. Dotyczy to zwłaszcza umiarkowanych członków Partii Republikańskiej, którzy już od wielu dni wyrażali swoje niezadowolenie z twardej linii narzucanej im przez radykalne skrzydło nazywane Tea Party. - Nigdy nie było możliwe, by Obama uchylił ustawę (o Obamacare). Ponieśliśmy klęskę - mówił po głosowaniu nad obecnym rozwiązaniem kryzysu senator Lindsey Graham z Południowej Karoliny. Jego zdaniem przyjęte porozumienie to "żart", a republikanie mogli osiągnąć znacznie więcej, "gdyby przyjęli racjonalne podejście". Dał tym samym upust frustracji na radykałów. Przedstawiciele frakcji Tea Party nie wydają się jednak być skłonnymi do większych kompromisów. Nadal są skrajnie niechętni programowi Obamacare, z którego zniesienia uczynili cel swojej krucjaty. - To okropne porozumienie - powiedział po środowym głosowaniu senator Ted Cruze z Teksasu. - Nasza walka z Obamacare jeszcze się nie skończyła - zapewnił. Deklaracja Cruze źle wróży pracom nad trwałym rozwiązaniem kryzysu. Może to być jednak sygnał dla bardziej umiarkowanych republikanów, iż radykałów trzeba marginalizować, bo mogą poważnie zaszkodzić notowaniom całej partii przed wyborami do Kongresu, które odbędą się na początku 2015 roku. Do tej pory wielu republikanów żyło w strachu przed utratą popularności na rzecz szermujących populistycznymi hasłami członkami Tea Party, ale być może teraz dostrzegą, iż jedynie im to szkodzi.

Autor: mk//gak / Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl

Raporty: