Oscar, którego mogliście nie zauważyć. A warto


Oscar za pokazanie Syryjskiej Obrony Cywilnej. Nagroda za ten dokument trochę przyćmiona przez zaskakujący przebieg oscarowej gali, więc tym bardziej warto przypomnieć o filmie i o tym, co pokazuje. Jest to bowiem kolejna dramatyczna ilustracja wojennej codzienności w Syrii. Z akcentem jednak na ludzi, którzy się nie poddają. Materiał programu "Polska i Świat" TVN24.

Są w ciągłej gotowości. Nigdy nie wiadomo, kiedy spadną kolejne bomby. Po nalocie zawsze pierwsi na miejscu bombardowania. Są ratownikami, lekarzami, strażakami. Oficjalnie to Syryjska Obrona Cywilna, ale znani są przede wszystkim jako Białe Hełmy - ze względu na charakterystyczne kaski, w których pracują.

Kiedyś murarze, krawcy, stolarze. Dzisiaj ratownicy

- Naszą inspiracją jest cytat z Koranu: "ten, kto ratuje człowieka, czyni tak, jakby ratował całą ludzkość" - mówi Raed Saleh, szef Białych Hełmów.

I tak działają: wydobywają rannych spod gruzów, udzielają pomocy medycznej.

Białe Hełmy są pozarządową, niezależną organizacją, powstałą w 2013 roku. Działają humanitarnie, nie zbrojnie. W ich skład wchodzi trzy tysiące wolontariuszy, z których większość nie ma ratowniczego doświadczenia. Przed wojną byli murarzami, krawcami, stolarzami. Dzisiaj niosą pomoc w 120 centrach w całym kraju.

- Początkowo to była po prostu pomoc sąsiedzka. Na twój dom spadła bomba - biegnę żeby cię wykopać. Może jutro to samo będzie u mnie, wierzę, że ty też przybiegniesz wykopać mnie - wyjaśnia Michał Kurpiński z Fundacji "Wolna Syria".

Gdy wojna przybrała na sile, zawiązała się forma organizacji. Dzisiaj dzięki darowiznom od niektórych państw, firm i osób prywatnych, dysponuje własnym budżetem, 30 milionów dolarów.

- Żeby tych ludzi doszkolić, żeby załatwić im sprzęt. Bo oni kopali w tym gruzowisku gołymi rękoma. Wielokrotnie do dzisiaj tak to wygląda - dodaje Kurpiński.

Białe Hełmy ratują, ale także dokumentują. Zarówno momenty własnej bezradności, jak i momenty ogromnego szczęścia, gdy w gruzowisku znajdą żywą osobę. Wszystko po to, by świat wiedział i widział syryjski dramat.

- O godzinie szóstej rano były trzy potężne bombardowania. Z tego gruzowiska za mną udało nam się wydobyć już 11 ludzi, w tym siedmioro dzieci - mówił na nagraniu jeden z ratowników.

Oskarżenia

Organizację spotyka także krytyka i oskarżenia o współpracę z obcymi wywiadami czy terrorystami. - To jest organizacja, która działa na terytoriach niekontrolowanych przez reżim El-Asada, który postrzega tę organizację jako organizację związaną z organizacjami terrorystycznym - tłumaczy dr Łukasz Fyderek z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Te negatywne opinie nie są jednak powszechne. W ubiegłym roku Syryjska Obrona Cywilna była kandydatem do Pokojowej Nagrody Nobla. Powstał o niej także film dokumentalny, nagrodzony właśnie Oscarem.

- Mamy nadzieję, że ta nagroda zwróci uwagę świata na naszą pracę i na to, co od tylu lat dzieje się w Syrii - stwierdził Saleh.

Członkowie Białych Hełmów na galę nie pojechali. Dwóch ratowników - ich szef Raed Saleh i Chalid Chatib, który jest także kamerzystą - dostali amerykańskie wizy, by uczestniczyć w ceremonii w Los Angeles. Jednak w opublikowanym w niedzielę oświadczeniu organizacja napisała, że Saleh nie będzie mógł przerwać pracy z powodu bardzo intensywnych bombardowań. Z kolei Chatib nie poleciał do USA, ponieważ syryjski rząd anulował jego paszport.

W czasie, gdy twórcy dokumentu odbierali nagrodę, syryjscy ochotnicy ratowali ludzi. Z gruzów wyciągnęli między innymi żywego kilkuletniego chłopca. Ich poświęceniu życie zawdzięcza już ponad 80 tysięcy ludzi.

Autor: tmw//rzw / Źródło: TVN24, PAP

Źródło zdjęcia głównego: SYRIA CIVIL DEFENSE

Tagi:
Raporty: