Południowokoreańska policja już ponad dwa miesiące nie potrafi wyrzucić z fabryki Ssangyong Motor Co. setek okupujących ją zwolnionych robotników. Kolejny szturm we wtorek zakończył się niepowodzeniem.
4 tys. policjantów, którzy weszli na teren fabryki w Pyeongtaek, powitały koktajle Mołotowa i ciężkie śruby. W takiej sytuacji funkcjonariusze się wycofali, "ostrzeliwując się" sporadycznie z armatek wodnych.
Zdołali jedynie zlikwidować miasteczko namiotowe, które urosło przed fabryką w trakcie trwającego kilka tygodni protestu.
Restrukturyzacja za cenę zwolnień
Robotnicy z fabryki domagają się przywrócenia ich miejsc pracy i zaniechania dalszych masowych zwolnień w fabryce samochodów. Ssangyong Motor Co. - w 51 proc. kontrolowany przez Chińczyków - jest najmniejszym producentem motoryzacyjnym w Korei Południowej.
Program restrukturyzacji firmy zakłada zwolnienie ponad 1/3 pracowników, co pozwoli zaoszczędzić firmie 11 miliardów dolarów.
Źródło: Reuters