Już 19 osób zatrzymały władze Jemenu w związku ze środowym zamachem na amerykańską ambasadę w Sanie. Do ataku przyznali się muzułmańscy ekstremiści.
Przed silnie strzeżonym budynkiem ambasady eksplodowały w środę dwa samochody-pułapki, zabijając 16 osób, w tym sześciu zamachowców. Nikt z pracujących w ambasadzie Amerykanów nie odniósł obrażeń.
Jemeńskie MSW twierdzi, że napastnicy prawdopodobnie chcieli dostać się na teren ambasady.
Islamski Dżihad czy Al-Kaida?
Do ataku przyznał się Islamski Dżihad w Jemenie. Jednak USA nie wykluczają, że mogła stać za nim Al-Kaida. Przedstawiciel Departamentu Stanu Sean McCormack ocenił, że akcja ma "wszelkie cechy ataków Al-Kaidy".
- Ten atak jest przypomnieniem, że jesteśmy w stanie wojny z ekstremistami, którzy gotowi są zabijać niewinnych ludzi, aby osiągnąć swoje ideologiczne cele - powiedział z kolei prezydent George W. Bush.
Jemen - sojusznik USA
Amerykańska ambasada w Sanie była już celem ataku w marcu. Trzy pociski wystrzelone z moździerza chybiły i trafiły w pobliską szkołę - zginął jemeński ochroniarz ambasady, a rannych zostało kilkanaścioro dzieci. Do zamachu przyznała się grupa związana z Al-Kaidą.
Jemen jest jednym z amerykańskich sojuszników w wojnie z terroryzmem, ogłoszonej po atakach na USA z 11 września 2001 roku.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters, fot. PAP/EPA