Obama spogląda na Darfur


Kilka dni po ogłoszeniu go laureatem Pokojowej Nagrody Nobla Barack Obama zajął się nabrzmiałym od lat problemem Darfuru. Tyle że zamiast presji na łamiący prawa człowieka sudański rząd, prezydent zapowiedział, że stawia na współpracę z Chartumem.

W specjalnie wydanym oświadczeniu Obama zapowiedział co prawda, że odnowi w tym tygodniu surowe sankcje wobec sudańskiego rządu, ale obiecał też "zachęty", jeśli Chartum podejmie działania zmierzające do poprawy sytuacji w Darfurze.

W przeciwnym razie USA i społeczność międzynarodowa "zwiększą presję" na Sudan.

Przedstawiając nowe założenia Waszyngtonu wobec Sudanu, sekretarz stanu Hillary Clinton oznajmiła, że w Darfurze nadal ma miejsce ludobójstwo. Amerykanie skupią się zatem na ochronie cywilów, pomocy uchodźcom i rozbrojeniu miejscowych milicji.

- Musimy szukać definitywnego końca konfliktu, masowych naruszeń praw człowieka i ludobójstwa w Darfurze - głosi oświadczenie Obamy.

ONZ ma nadzieję

Trwający już sześć lat konflikt w Darfurze wybuchł, gdy czarnoskórzy rebelianci wystąpili przeciwko zdominowanym przez Arabów władzom w Chartumie oraz arabskim milicjom dżandżawidów, dokonującym czystek etnicznych na terenach zamieszkanych przez czarnych Afrykanów.

Szacunkowe dane ONZ mówią o 300 tys. ofiar śmiertelnych tej wojny i o 2,7 milionach uchodźców.

Pod koniec lipca w Darfurze rozlokowano około 60 proc. oenzetowskich sił UNAMID, które docelowo mają liczyć 26 tys. żołnierzy. ONZ ma nadzieję, że do końca roku będzie ich 90 proc.

W marcu Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wydał nakaz aresztowania prezydenta Sudanu Omara Hasana Ahmeda el-Baszira pod zarzutem zbrodni wojennych.

Źródło: reuters, pap