Obama po masakrze chce utrudnić dostęp do "potężnej broni"


Prezydent USA Barack Obama powiedział, że nie ma dowodów na to, że atak na gejowską dyskotekę w Orlando na Florydzie był częścią szerszego, sterowanego zza granicy spisku, a zabójca był raczej "domorosłym ekstremistą" niż terrorystą.

Prezydent spotkał się z dziennikarzami w Gabinecie Owalnym; wcześniej dyrektor FBI James Comey i minister bezpieczeństwa krajowego Jeh Johnson przedstawili mu najnowsze ustalenia śledztwa w sprawie masakry w Orlando. Obama powiedział, że śledztwo, które znajduje się w fazie wstępnej, traktowane jest na razie jako postępowanie antyterrorystyczne, ale nie ma dowodów na to, że zabójcą z Orlando sterowała jakaś zagraniczna siatka terrorystyczna. - Na tym etapie nie widzimy żadnych dowodów na to, że ktoś nim kierował (...). Zabójcę zainspirowały różne informacje zamieszczane przez ekstremistów w internecie - dodał. Prezydent wyjaśnił, że rozważane są różne możliwe motywacje zabójcy. Analizowany jest również fakt, że celem ataku było miejsce spotkań gejów - dodał. Obama powiedział, że napastnik najprawdopodobniej nabył broń legalnie, i podkreślił, iż Amerykanie powinni przemyśleć ryzyko związane z tym, jak łatwy jest dostęp do "potężnej broni automatycznej".

Prezydent powiedział też, że "słabe regulacje prawne" dotyczące broni ułatwiają dostęp do niej również osobom niezrównoważonym psychicznie. - Musimy sprawić, że dostęp do potężnej broni nie będzie rzeczą łatwą dla ludzi, którzy chcą kogoś skrzywdzić - dodał. Przedstawiciel FBI Ronald Hopper potwierdził wcześniej, że napastnik, Omar Mateen, w czasie ataku zadzwonił pod numer alarmowy 911 i złożył deklarację wierności IS. Wydarzenia w Orlando to najkrwawsza strzelanina w historii USA, przewyższająca liczbą ofiar masakrę na uczelni Virginia Tech w Wirginii w 2007 roku. Zginęło wówczas ponad 30 osób. W Orlando zginęło 49 osób i napastnik.

Autor: mtom / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: