Obama odebrał Nobla za pokój: konfliktów nie można uniknąć

Aktualizacja:

"Z dumą i skromnością, pragnąc sprostać tym najwyższym wymaganiom, które stawia przed nami świat", odebrał Pokojową Nagrodę Nobla prezydent USA Barack Obama. Jeszcze przed uroczystością w ratuszu w Oslo Obama przyznał, że "nie ma wątpliwości, że są inni, którzy może bardziej na to (nagrodę) zasługują", a później dodał, że "będą momenty, kiedy kraje użyją siły".

W ratuszu w Oslo zgromadziło się zacne grono polityków, z norweską parą królewską na czele, ale i gwiazd show biznesu - na sali pojawił się m.in. aktor Will Smith z rodziną.

Po krótkim wstępie muzycznym głos zabrał przewodniczący norweskiego Komitetu Noblowskiego Thorbjoern Jagland. Norweg wystąpił w obronie decyzji przyznania Nobla Obamie niecały rok po objęciu przezeń urzędu.

- Wielu uważa, że ta nagroda jest przedwczesna - powiedział Jagland. - Ale historia obfituje w stracone okazje. To właśnie teraz, dzisiaj, mamy okazję poprzeć idee prezydenta Obamy - powiedział, dodając, że nagroda ta jest "apelem o działanie na rzecz nas wszystkich".

Jagland wśród zasług Obamy wymienił, tak jak wcześniej w uzasadnieniu werdyktu, m.in. wycofanie się Waszyngtonu z planów rozmieszczenia w Polsce i Czechach tarczy antyrakietowej.

Ok. godz. 13.30 Obama odebrał noblowski medal oraz czek opiewający na 1,4 mln dolarów. Jak zapowiedział wcześniej, nagrodę pieniężną przeznaczy na cele charytatywne.

Wojen nie da się uniknąć

Po tej uroczystej chwili laureat zabrał głos.

Będą momenty, kiedy kraje użyją siły Barack Obama

Dalej stwierdził, że jest "głównodowodzącym armii kraju, który prowadzi dwie wojny". - Jedna się kończy, drugiej Stany Zjednoczone nie pragnęły. Biorą w niej udział 42 kraje, w tym Norwegia - podkreślił jednak Amerykanin. Przyznał, że jest "odpowiedzialny za wysłanie tysięcy młodych ludzi na wojnę", a "niektórzy już zginęli".

"Nie będę stał bezczynnie"

Świat nie trzęsie się w posadach z powodu konfliktu pomiędzy dwoma potęgami nuklearnymi, ale zagrożenie nie jest wcale mniejsze. Terroryści nadal atakują i są wstanie wyrządzić gigantyczne zniszczenia – mówił Obama. – Gospodarki leżą w gruzach, narody są rozdarte, obozy są pełne uchodźców – dodał.

Mimo to, Obama oświadczył, że "nie uda nam się wyeliminować konfliktów za naszego życia". - Będą momenty, kiedy kraje użyją siły - mówił Obama. Zadeklarował, że że nie będzie "stał bezczynnie" wobec zagrożeń, przed jakimi stoją Stany Zjednoczone. Jak podkreślił, wszystkie narody muszą przestrzegać standardów odnośnie do użycia siły. Jego zdaniem, negocjacje nie przekonają Al-Kaidy do złożenia broni.

- Wojna jest czasem konieczna i czasem jest wyrazem ludzkiego zaangażowania i ludzkiej godności – mówił. Podkreślał, że świat musi zwrócić się w kierunku bardziej trwałego pokoju. – Standardy międzynarodowe muszą wspierać tych którzy ich przestrzegają, a karać tych, którzy tego nie robią – ocenił.

Mówiąc o Bliskim Wschodzie, Iranie i Korei Płn. podkreślił, że świat nie może zignorować ich wyścigu zbrojeń nuklearnych. Dodał, że nie można pozwolić Iranowi i Korei Północnej "naruszać systemu". Zaapelował też o twarde działanie przeciwko krajom, które "łamią zasady".

Kto inny zasługuje

Ceremonia w ratuszu jest najważniejszym punktem dnia. Wcześniej na wspólnej konferencji prasowej z premierem Norwegii Obama dodał, że jego zadaniem jest "kontynuowanie ścieżki, która, jak wierzę, jest nie tylko ważna dla Ameryki, ale i dla trwałego pokoju na świecie".

Wcześniej prezydent USA w Instytucie Noblowskim podpisał protokół laureatów Pokojowej Nagrody Nobla.

Ściśle zaplanowana wizyta

Pobyt prezydenta USA w Oslo jest starannie zaplanowany i zajmie 26 godzin. Jeszcze wieczorem Baracka Obamę i jego żonę, Michelle, przyjmą z wizytą król Norwegii Harald V i królowa Sonia, śniadania jednak - co jest zgodne ze zwyczajem - razem nie zjedli. Długo na uroczystości przywódca Ameryki nie zabawi. - Uda się do hotelu, gdzie jest zakwaterowany. Nie zapominajmy, że musi zarządzać swoim krajem - tłumaczy zawczasu wyjątkowo ekspresową wizytę Obamy szef norweskiej dyplomacji Mette Owre.

Norwegia niezadowolona

Zwykle oficjalny program uroczystości związanych z przyznaniem nagrody Nobla trwa trzy dni. Norwegowie nie są zadowoleni z powodu skrócenia przez prezydenta USA pobytu w Oslo.

Według sondażu przeprowadzonego we wtorek przez instytut InFact, 44 proc. spośród 1000 ankietowanych uważa za "nieuprzejme", że Obama nie zasiądzie przy stole z norweskim monarchą.

Ponad połowa (53 proc.) sądzi, że nieuprzejmością jest także rezygnacja z udziału w koncercie na jego cześć.

Kontrowersyjna nagroda

Przyznanie nagrody amerykańskiemu prezydentowi wywołało wielkie kontrowersje nawet wśród jego rodaków. Ponad dwie trzecie z nich (66 proc.) uważa, że Barack Obama nie zasłużył na Pokojowego Nobla. Zaledwie 26 proc. Amerykanów jest zdania, że przyznając w październiku Obamie to wyróżnienie, Komitet Noblowski podjął właściwą decyzję.

Z kolei amerykański dziennik "Wall Street Journal" zasugerował nawet, że prezydent powinien oddać swój medal Pokojowej Nagrody Nobla. Odznaczenie miałoby powędrować do irańskiej obrończyni praw człowieka Szirin Ebadi, której władze Iranu medal odebrały.

Komitet Noblowski przyznając Obamie nagrodę argumentował, że amerykański prezydent zasłużył na wyróżnienie m.in. za "stworzenie całkowicie nowego klimatu w polityce międzynarodowej", opartego na wielostronnej dyplomacji, a także za to, że "dał ludziom nadzieję na lepszą przyszłość". Eksponowano też szczególne znaczenie jego "wizji świata bez broni nuklearnej" i dążenia do jej realizacji.

Źródło: Reuters, CNN, PAP