- O mój Boże! To był duży samolot. Właśnie usłyszałam wielkie "bum" - to treść jednego z dziesiątków telefonów pod alarmowy numer 911 podczas awaryjnego lądowania Airbusa na rzece Hudson. Amerykańskie służby ratownicze ujawniły nagrania rozmów ze świadkami wypadku, którzy informowali, że "coś wpadło do wody".
- Jestem na West Side Highway i zobaczyłem, że do rzeki wpadł samolot. Leciał naprawdę nisko. Teraz widzę coś daleko w wodzie – alarmował jeden z kierowców.
- O mój Boże! To był duży samolot. Właśnie usłyszałam wielkie "bum" – informował kolejny naoczny świadek wypadku. – Mówię wam, ten samolot leciał naprawdę nisko – alarmował inny świadek zdarzenia.
"Będziemy tam jak najszybciej"
- Jestem w Lincoln Harbor i właśnie zobaczyłam, że do rzeki Hudson wpadł samolot – dzwoniła kolejna osoba. – Dziękujemy pani, już otrzymaliśmy zgłoszenia. Będziemy tam jak najszybciej – odpowiedział operator.
Odrzutowiec US Airways w czwartek lądował awaryjnie na rzece Hudson w Nowym Jorku. Dzięki perfekcyjnemu manewrowi pilota żadna ze znajdujących się na pokładzie 155 osób nie zginęła ani nie odniosła poważniejszych obrażeń.
Są "czarne skrzynki"
Trzy po dni po wypadku udało się wydobyć na suchy ląd wrak samolotu. Nurkom udało się odnaleźć i wyłowić także jeden z silników, który odpadł w czasie wodowania. Z maszyny wydobyto już "czarne skrzynki" z zapisem lotu.
Z zeznań załogi wynika, że przyczyną katastrofy było zderzenie samolotu ze stadem ptaków, co spowodowało awarię obu silników. Wstępny odczyt nagrań z czarnej skrzynki wskazuje, że oba silniki utraciły moc jednocześnie.
Pilot-bohater
Pilot samolotu Chesley B. "Sully" Sullenberger został już okrzyknięty bohaterem. Zanim opuścił maszynę, dwa razy sprawdził, czy nikt w niej nie pozostał.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: APTN, fot. PAP/EPA