- Miał próbować targnąć się na swoje życie. Taka wersja jest w tej chwili przyjmowana, że była to osoba niezrównoważona psychicznie - tak o sprawcy z Muenster mówił Tomasz-Marcin Wrona, dziennikarz tvn24.pl, który jest na miejscu tragicznego incydentu. Samochód prowadzony przez 48-latka wjechał w sobotę w tłum ludzi, zginęły dwie osoby. Kierowca popełnił samobójstwo.
Dziennikarz tvn24.pl pojawił się na miejscu tragicznego incydentu godzinę po tym, jak mężczyzna prowadzący furgonetkę wjechał w kawiarniane stoliki, przy których siedzieli ludzie.
"Tutaj była masa ludzi"
- Już w drodze do Muenster niepokojące dla mnie było to, że na drogach prowadzących do autostrad stała masa policji. Normalnie to się nie zdarza - podkreślił Tomasz-Marcin Wrona w relacji w TVN24.
Jak dodawał, strefa w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca incydentu została odgrodzona. - Wszyscy mieszkańcy z pobliskich domów byli ewakuowani na drugą stronę starówki - wskazał.
Dziennikarz tvn24.pl podkreślił, że sprawca incydentu wybrał dwa bardzo popularne lokale w centrum Muenster. - Tutaj mamy pierwszy ciepły weekend. To są pierwsze tak ciepłe wiosenne dni w zachodnich Niemczech i tutaj było mnóstwo ludzi - relacjonował.
Podkreślił jednocześnie, że po tragicznym incydencie życie w centrum Muenster już w sobotę powoli wracało do normalnego rytmu. - Wieczorem opuszczałem to miejsce i w pobliskich knajpach toczyło się normalne życie. Było widać smutek, coś w rodzaju goryczy. Ludzie, którzy siedzieli przy stolikach byli jacyś spokojni - opowiadał Tomasz-Marcin Wrona.
"Był bardzo niespokojny i dziwnie się zachowywał"
W niemieckich mediach pojawiły się pierwsze informacje o sprawcy ataku. Wynika z nich, że furgonetką kierował 48-letni Niemiec, który mógł mieć problemy o podłożu psychiatrycznym.
- Wiemy po wczorajszym spotkaniu prasowym z ministrem spraw wewnętrznych landu Nadrenia Północna-Westfalia, że sprawcą był obywatel Niemiec - informował dziennikarz tvn24.pl. - Prasa pisze, że chodzi o Jensa R., który był projektantem przemysłowym i prawdopodobnie leczył się dwukrotnie w 2014 i 2016 roku w klinice psychiatrycznej - relacjonował.
Według niemieckich mediów pod koniec marca mężczyzna miał wysłać list pożegnalny. - Miał próbować targnąć się na swoje życie. Taka wersja jest w tej chwili przyjmowana, że była to osoba niezrównoważona psychicznie - wyjaśniał Tomasz-Marcin Wrona.
- Media podają, że sąsiadom był znany z bardzo wybuchowego, konfliktowego charakteru. Był bardzo niespokojny i dziwnie się zachowywał od pewnego czasu. Do Muenster wrócił kilka lat temu. Przez jakiś czas miał mieszkać we wschodnich Niemczech - precyzował.
W samochodzie Jensa R. śledczy mieli znaleźć środki pirotechniczne. - To bardzo głośne petardy hukowe, którymi handel w Niemczech jest zakazany ze względu na zawartość magnezu i aluminium powodujące większą siłę wybuchu. Znaleziono w samochodzie też pistolet, którym się zabił, a w jego mieszkaniu karabin maszynowy typu AK-47 - wymieniał Tomasz-Marcin Wrona.
Policja potwierdza doniesienia mediów
Informacje podawane przez dziennikarza portalu tvn24.pl potwierdziła częściowo w niedzielę rano policja landu Nadrenii Północnej-Westfalii.
"W sobotę 7 kwietnia o godzinie 15:27 srebrno-szary samochód kempingowy w centrum Muenster wjechał w grupę ludzi znajdujących się poza restauracją. Dwie osoby zostały zabite, a ponad 20 zostało ciężko rannych - napisano w komunikacie.
Policja potwierdziła też tożsamość kierowcy, identyfikując go jako Jensa R.
Poza 48-letnim sprawcą zginęła 51-letnia kobieta z okręgu Luneburg oraz 65-letni mężczyzna z okręgu Borken. W samochodzie, który wjechał w tłum ludzi, śledczy znaleźli zakazane w Niemczech materiały pirotechniczne typu Polenböller oraz broń gazową. A w jego mieszkaniu odkryto między innymi "nieużyteczny" (niem. "unbrauchbar") karabin maszynowy AK-47 - podała policja w komunikacie.
Więcej informacji na temat szczegółów tragicznego incydentu śledczy mają przekazać podczas niedzielnej konferencji prasowej z udziałem między innymi burmistrza Muenster.
Autor: PTD//now / Źródło: tvn24