Norwegia wybrała opcję niemiecką. Polskie plany zakupu okrętów mogą się skomplikować

Niemiecka jednostka wpłynęła do Gdyni
Niemiecka jednostka wpłynęła do Gdyni
Łukasz Kąkolewski | TVN 24
Niemiecki okręt podwodny typu 212A. Takie same są oferowane Polsce (nagranie archiwalne z wizyty niemieckiego op w Gdyni)Łukasz Kąkolewski | TVN 24

Norweska flota wzbogaci się o niemieckie U-booty Typ 212 - oznajmiło ministerstwo obrony w Oslo. W ten sposób mocno skomplikowały się plany zakupu polskich okrętów podwodnych, bo MON rozważał nabycie ich wspólnie z Norwegami. - Teraz ta możliwość została mocno ograniczona - powiedział tvn24.pl Tomasz Dmitruk, redaktor portalu Dziennik Zbrojny.

O możliwości wspólnego zakupu wraz z Norwegami mówił jesienią choćby sekretarz stanu MON Czesław Mroczek. Kolejnym potencjalnym partnerem może być Holandia, która też poszukuje dla swojej floty nowych okrętów podwodnych. Polska oficjalnie planuje kupić trzy w ramach programu Orka. Jest on jednak opóźniony o wiele lat i jak na początku stycznia MON informował tvn24.pl, ciągle znajduje się na etapie "koncepcyjnym".

Norwedzy wybierają Niemców

Z wypowiedzi norweskiej minister obrony Ine Eriksen Soereide wynika, że Norwegia podjęła decyzję o zakupie niemieckich okrętów podwodnych samodzielnie. Polska i Holandia mogą natomiast dołączyć się do tego zamówienia "później".

Jednak jak tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl Dmitruk, decyzja Norwegów czyni taką możliwość bardzo odległą. Problem w tym, że to oni ustalą teraz z niemiecką firmą ThyssenKrupp, jak mają dokładnie wyglądać nowe okręty. Zrobią to zgodnie ze swoimi wymogami, najprawdopodobniej nie uwzględniając tych polskich.

Tymczasem Marynarka Wojenna ma nieco inne oczekiwania względem nowych okrętów podwodnych niż flota Norwegii. - Chodzi zwłaszcza o pociski manewrujące, których Norwedzy raczej nie chcą - mówi Dmitruk. MON chciałby, aby Orki mogły wystrzeliwać rakiety dalekiego zasięgu, takie jak np. amerykańskie Tomahawki. Wymaga to wprowadzenia pewnych zmian do konstrukcji okrętu już na etapie projektu. Kiedy Norwegowie już ustalą jej kształt z Niemcami, Polakom trudno będzie na późniejszym etapie domagać się poprawek.

Jednak jak zaznacza Dmitruk, "nic nie jest wykluczone". MON może teoretycznie zamówić okręty dokładnie takie same jak Norwegia, choć byłaby to kontrowersyjna decyzja. Polska flota musiałaby dostosować swoje wymagania do tego, co Norwedzy ustalili z Niemcami.

Norweska organizacja

Norweski program mógłby służyć za przykład tego, jak powinien wyglądać ten polski, który obecnie jest opóźniony o około pięć lat. - Oni traktują to postępowanie priorytetowo i realizują je konsekwentnie. My natomiast rozważamy ciągle różne opcje i nie posuwamy się do przodu - mówi Dmitruk. Jak na początku stycznia MON informował tvn24.pl, program Orka nadal znajduje się na etapie "analiz".

Dla porównania Norwedzy formalnie zapoczątkowali prace w 2012 roku od wysłania zapytań do potencjalnych dostawców okrętów dotyczących tego, co mogą zaoferować. W międzyczasie zastanawiali się, czy na pewno chcą już zastępować swoje jednostki typu Ula, których mają sześć. Wszystkie zostały zbudowane na przełomie lat 80. i 90. Ostatecznie w 2014 roku, zgodnie z deklarowanym terminem, Norwegowie zdecydowali się na zakup nowych okrętów. Kolejne trzy lata trwały negocjacje z producentami i Oslo właśnie ogłosiło ich wynik.

Formalny kontrakt ma zostać podpisany w 2019 roku, a dostawy okrętów w połowie przyszłej dekady. Biorąc pod uwagę to, że Norwedzy dotychczas dotrzymali stawianych sobie terminów, można przypuszczać, że dotrzymają również tych dalszych.

Polskie rozważania i koncepcje

Natomiast polski program Orka zaczął się mniej więcej w tym samym czasie co norweski, jednak nadal znajduje się w powijakach.

W międzyczasie zmieniano jego założenia i zaczęto zastanawiać się, czy nie byłoby lepiej kupić okrętów wspólnie z innym państwem NATO. Efekt jest taki, że dzisiaj jesteśmy nadal w fazie koncepcyjnej. W styczniu Antoni Macierewicz deklarował, że chciałby podpisać umowę na dostawę okrętów Orka jeszcze w tym roku. Nie ma jednak żadnych konkretnych zapowiedzi.

Norwegowie pokazują też, na ile wcześniej należy zacząć zastanawiać się nad zakupem tak skomplikowanego oraz drogiego sprzętu jak okręty podwodne.

Ich okręty typu Ula mają obecnie po około 25 lat. Jak na warunki polskiej floty są więc nowoczesne, bo w niej średnia jest bliższa 45 lat. Tymczasem Norwegowie już w momencie, gdy ich okręty miały po około 20 lat zaczęli działać w kierunku przeprowadzenia ich głębokiej modernizacji lub zastąpienia, tak aby w momencie,gdy osiągną wiek około 35 lat, miały już gotowych następców.

Norweskim marynarzom ich polscy koledzy mogą tylko zazdrościć. Co ciekawe, Polacy pływają obecnie między innymi na czterech starych okrętach podwodnych typu Kobben, które pływały pod banderą Norwegii i zostały zastąpione przez wspomniane okręty typu Ula. Teraz jest możliwe, że w ramach "tymczasowego" rozwiązania po raz kolejny przejmiemy jednostki, których pozbędzie się Oslo.

Dwa okręty Typ 212A w kilońskiej stoczniBjoertvedt | Wikipedia (CC BY SA 3.0)

Niemiecka technologia

Niemieckie jednostki typu 212A, które planuje zakupić Norwegia, to zupełnie inna klasa - nowoczesne i stosunkowo niewielkie jednostki wyposażone w system napędowy mogący działać niezależnie od dostępu powietrza. Likwiduje on główną słabość okrętów podwodnych bez reaktora jądrowego, czyli konieczność wynurzania się co jakiś czas w celu ładowania baterii. Dzięki tak zwanemu AIP, czyli napędowi opartemu o ogniwa paliwowe, mogą przebywać pod wodą wiele dni.

Norwegowie planują zakupić cztery takie okręty, przy czym Niemcy mieli się zgodzić, aby jednocześnie wyprodukować dwa dodatkowe dla swojej własnej floty, w celu obniżenia kosztów. W tej chwili niemiecka marynarka ma sześć U-bootów Typ212A. Kolejne cztery zamówili Włosi.

Niemcy oferują swoje jednostki w ramach polskiego programu Orka. Rywalizują one z francuskimi okrętami Scorpene i szwedzkimi A26.

Autor: Maciej Kucharczyk/adso / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Bundesmarine