Minister spraw wewnętrznych Niemiec Thomas de Maiziere powiedział, że Berlin będzie domagał się od partnerów z Unii Europejskiej solidarności w rozwiązaniu problemu uchodźców, choć - jak przyznał - nie dysponuje mocnymi instrumentami nacisku, by skłonić opornych do zmiany stanowiska.
- To bardzo poważny problem - powiedział de Maiziere w środę wieczorem w rozmowie z telewizją ZDF.
Berlin bez pozycji przetargowej
- Podczas ratowania Grecji Niemcy miały silną pozycję przetargową. Bez zgody Berlina wynik rozmów byłby dla wszystkich niekorzystny. W przypadku (uchodźców) jest inaczej - jeżeli inne kraje nie zgodzą się na kompromis, to będzie to korzystne dla nich, a niekorzystne dla nas - wyjaśnił szef niemieckiego resortu spraw wewnętrznych.
- Wiemy o tym, lecz Europa nie może tak dalej funkcjonować - podkreślił niemiecki polityk dodając, że "wzajemna solidarność jest po prostu konieczna".
Sprecyzował, że Berlin domaga się współpracy innych krajów przy podziale uchodźców wymagających ochrony ze względu na prześladowania. - Zdajemy sobie sprawę, że nigdy nie uzyskamy większości w UE dla rozdzielenia wszystkich docierających do Europy imigrantów - dodał de Maiziere.
- To trudna sprawa, ale z politycznego punktu widzenia w Europie wszystko ze wszystkim się łączy - zauważył minister nawiązując zapewne do wypowiedzi, że kraje z Europy Środkowej i Wschodniej mogą oczekiwać solidarności od całej UE wobec Rosji, jeśli włączą się do rozwiązywania problemu uchodźców.
Rozwiązania tymczasowe
De Maiziere powiedział, że uchodźcy powinni otrzymywać świadczenia w kraju, do którego ich skierowano. Inaczej dojdzie do "wtórnej migracji" - ostrzegł. Jego zdaniem wysoki poziom świadczeń w Niemczech jest "magnesem" dla imigrantów. Osoba starająca się o azyl, przebywająca w Niemczech z rodziną, otrzymuje świadczenia w wysokości ok. 1000 euro miesięcznie - dwa razy więcej niż wynosi przeciętna pensja w kraju pochodzenia.
Pytany o sposób rozwiązania napiętej sytuacji na Węgrzech, gdzie koczują tysiące uciekinierów, de Maiziere powiedział, że należy stworzyć tam ośrodki pierwszej rejestracji imigrantów (tzw. hot spots). W tych placówkach powinny zapadać decyzje o skierowaniu azylantów do konkretnych krajów na terenie UE, lub o odesłaniu ich do kraju pochodzenia. Berlin gotowy jest do finansowego wsparcia władz węgierskich. Hot spots mają też powstać w Grecji i we Włoszech.
Minister zapewnił, że w tym roku Niemcy poradzą sobie z napływem imigrantów, zastrzegł jednak, że jego kraj nie będzie w stanie przyjmować takiej liczby obcokrajowców przez dłuższy okres czasu. Napływ 800 tys. ludzi przez pięć, sześć czy siedem lat to "za dużo, nawet dla takiego kraju jak Niemcy" - podkreślił.
Autor: mm/ja / Źródło: PAP