W to podstawowe prawo można ingerować, ale w ramach określonych przez ustawodawcę, a nie zgodnie z decyzją zarządów mediów społecznościowych - powiedział w poniedziałek w Berlinie rzecznik niemieckiej kanclerz Steffen Seibert. Jak dodał, to ustawodawcy, a nie prywatne firmy, powinny decydować o ograniczaniu wolności wypowiedzi. "Fakt, że prezes może odłączyć głośnik prezydentowi USA bez żadnej kontroli, wprawia w osłupienie" - napisał z kolei unijny komisarz ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton.
Zdaniem rzecznika Angeli Merkel "prawo do wolności wypowiedzi jest prawem o podstawowym znaczeniu". - Angela Merkel ma zastrzeżenia wobec decyzji o zablokowaniu konta prezydenta Donalda Trumpa na Twitterze. W to podstawowe prawo można ingerować, ale w ramach określonych przez ustawodawcę, a nie zgodnie z decyzją zarządów mediów społecznościowych - wskazał rzecznik, cytowany przez portal dziennika "Die Welt", dodając, że z tego punktu widzenia kanclerz uważa zablokowanie konta Trumpa za "problematyczne".
Seibert podkreślił również, że operatorzy mediów społecznościowych ponoszą wielką odpowiedzialność za to, aby komunikacja polityczna "nie była zatruta" nienawiścią, kłamstwem lub podżeganiem do przemocy. Dlatego dobrze jest nie siedzieć bezczynnie, gdy takie treści są publikowane, należy reagować, na przykład w formie komentarzy, jak to miało miejsce w ostatnich tygodniach i miesiącach - dodał.
Agencja Reutera zwróciła uwagę, że relacje kanclerz Merkel i Donalda Trumpa były chłodne, co czyni decyzję, by stanąć po stronie prezydenta USA jeszcze bardziej wyrazistą.
"Fakt, że prezes może odłączyć głośnik prezydentowi USA bez żadnej kontroli, wprawia w osłupienie"
W podobnym tonie do sprawy odniósł się na portalu Politico komisarz Unii Europejskiej do spraw rynku wewnętrznego Thierry Breton. "Media społecznościowe zablokowały konta prezydenta USA Donalda Trumpa, twierdząc, że jego wiadomości zagrażały demokracji i podżegały do nienawiści i przemocy. (...) Bez względu na to, czy uciszenie wciąż urzędującego prezydenta było słuszne, to czy decyzja ta powinna należeć do firmy technologicznej, która nie ma demokratycznej legitymacji i nadzoru?" - pytał retorycznie francuski polityk w opublikowanym w niedzielę wieczorem felietonie.
"Gdyby ktoś dotąd wątpił, że platformy internetowe stały się systemowymi graczami w naszych społeczeństwach i demokracjach, to wydarzenia z ubiegłego tygodnia na Kapitolu dostarczyły ostatecznego argumentu. To, co dzieje się online, nie pozostaje tylko online, (lecz) ma - a nawet zaostrza - konsekwencje także w 'prawdziwym życiu'" - wskazał Breton. Przekonywał, że zamieszki w stolicy USA pokazały również, jak potężny, lecz nieuregulowany wpływ ma - przypominająca Dziki Zachód - przestrzeń cyfrowa na fundamenty nowoczesnych demokracji.
"Fakt, że prezes (firmy technologicznej – red.) może odłączyć głośnik prezydentowi USA bez żadnej kontroli, wprawia w osłupienie. To nie tylko potwierdzenie potęgi tych platform, ale także głębokiej słabości naszego społeczeństwa w sposobie organizowania przestrzeni cyfrowej" - argumentuje unijny komisarz.
Oznacza to, według niego, że bezczynność i poleganie na dobrej woli internetowych gigantów w interpretacji i stosowaniu prawa nie wchodzi w grę. "Musimy ustalić zasady i zorganizować przestrzeń cyfrową z jasnymi prawami, obowiązkami i zabezpieczeniami. Musimy przywrócić zaufanie do przestrzeni cyfrowej. To kwestia przetrwania dla naszych demokracji w XXI wieku" - zaapelował Breton.
Medialni giganci blokują konta Trumpa
Twitter na stałe zablokował konto odchodzącego prezydenta USA Donalda Trumpa z powodu "ryzyka dalszego podżegania do przemocy" po szturmie jego zwolenników na Kapitol w zeszłą środę podczas toczącego się w Kongresie posiedzenia w sprawie zatwierdzenia wyniku wyborów prezydenckich. Tego dnia Trump opublikował na Twitterze nagranie wideo, w którym wzywał swoich zwolenników do pokojowego rozejścia się do domów, mówiąc jednak, że "wybory skradziono" i że zostały one sfałszowane.
W weekend osobiste konto Trumpa nie było już dostępne. Na oficjalnym koncie prezydenta USA @potus nie ma już tweetów.
Przez lata Twitter był ważnym narzędziem polityki Trumpa. Prezydent miał ponad 88 milionów obserwujących, a podczas swojej prezydentury tweetował nawet kilkanaście razy dziennie. Facebook i Instagram również poinformowały o tymczasowym zablokowaniu konta Trumpa.
Źródło: PAP, Reuters