Styczniowa wpadka słowackich służb bezpieczeństwa, które przez kontrolę przepuściły ładunek wybuchowy, stała się powodem do żartów. Na jej temat powstały już dowcipy, a czołowa słowacka gazeta w prezencie dała czytelnikom specjalne naklejki na bagaż.
"Niebezpieczeństwo! Bagaż sprawdzony przez słowacką policję" i "Proszę nie podkładać ładunków wybuchowych" – tak brzmiały naklejki dołączone do jednego z najpopularniejszych na Słowacji dzienników "SME". Redakcja zachęcała, aby przed odprawą na lotnisku podróżni nakleili je na swoje bagaże
Incydent stał się również kanwą dowcipów. Jeden z nich brzmi: "Ilu słowackich policjantów potrzeba, aby przeprowadzić atak terrorystyczny? Dwóch. Jednego, który podłoży bombę i drugiego, który jej nie odnajdzie".
Akcja (nie) kontrolowana
W pierwszych dniach stycznia w ramach kontroli systemu bezpieczeństwa na lotnisku Poprad-Tatry do bagaży dziewięciu pasażerów podrzucono elementy bomb, aby sprawdzić, czy zostaną wykryte.
Psy nie wywęszyły jednak materiału wybuchowego w jednej z toreb, która poleciała do Dublina. Jej właściciela zatrzymały tamtejsze służby bezpieczeństwa, ale szybko został zwolniony, gdy strona słowacka poinformowała Irlandczyków, że niczego nieświadomy pasażer padł ofiarą nieudanego testu.
Źródło: PAP