Dzień po ataku sił izraelskich na konwój z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy, niektórzy z płynących tam aktywistów wrócili do swoich krajów. "Strzały ostrzegawcze zamieniły się w ostrzał", "nie stawialiśmy oporu", powiedziano nam, że "powinniśmy się wynosić tak szybko, jak to tylko możliwe" - relacjonowali.
- Wszystko zaczęło się od strzału ostrzegawczego. Ale kiedy nasz statek (płynął dalej), strzały ostrzegawcze zamieniły się w ostrzał, rzucali pociski gazowe i granaty dymne (…). Niedługo później zaczęli lądować na statku z helikopterów, nasza jednostka została otoczona przez (…) statki. Było ich w przybliżeniu około 40 – relacjonowała na lotnisku w Stambule propalestyńska aktywistka Nilufer Cetin, która z Izraela wróciła z dzieckiem.
Ludzka tarcza
Agencja Reutera przytacza kilka innych relacji tureckich i greckich aktywistów, którzy wrócili do domu.
- Kierowałem statkiem, zobaczyliśmy jak przechwytują inny statek przed nami, który był tureckim statkiem pasażerskim z ponad 500 osobami na pokładzie - powiedział Mihalis Grigoropoulos na lotnisku w Atenach i dodał, że następnie "usłyszeliśmy strzały".
- Wcale nie stawialiśmy oporu; nie mogliśmy, nawet gdybyśmy chcieli. Co mogliśmy zrobić przeciwko komandosom, którzy wchodzą na pokład? Jedyną rzeczą, którą niektórzy ludzie próbowali zrobić, było opóźnienie ich wejścia na mostek, (dlatego) sformowali ludzką tarczę. (…) – opowiadał. Narzekał na złe traktowanie zatrzymanych osób. – Nie chcieli pozwolić nam skorzystać z łazienki, dać nam jedzenia i wody. Nagrywali wideo mimo międzynarodowych konwencji, które tego zakazują – opisywał.
Ostatnia rozmowa
Bayram Kalyon relacjonował z kolei: - Kapitan statku „Mavi Marmara” powiedział nam: „Oni oddają strzały przypadkowo, wybijają szyby w oknach i wchodzą do środka. Powinniście się wynosić tak szybko, jak to tylko możliwe”. To była nasza ostatnia z nim rozmowa.
Kolejny z aktywistów, Multu Tiryaki zapewnił, że nie mieli broni: - Oni zbliżyli się do naszej łodzi, (...) po tym jak wystosowali ostrzeżenie. Powiedzieliśmy im, że nie jesteśmy uzbrojeni. Naszą jedyną bronią była woda.
Zginęli ludzie
Do ataku izraelskich sił na konwój sześciu statków płynących z pomocą do Izraela doszło w poniedziałek nad ranem. W akcji zginęło - według ostatnich informacji izraelskiej armii - dziewięć osób. Władze Izraela twierdzą, że żołnierze użyli siły, bo musieli się bronić. Jak mówią, zostali zaatakowani przez płynących na jednostce aktywistów.
Za akcję, do której doszło na wodach międzynarodowych, Izrael usłyszał sporo głosów krytyki m.in. z Francji, Wielkiej Brytanii, ONZ. W wielu miejscach na świecie odbyły się antyizraelskie protesty.
Źródło: Reuters