W zamku Elmau w Bawarii rozpocznie się w niedzielę dwudniowe spotkanie przywódców siedmiu najbardziej wpływowych państw Zachodu. Gospodarz szczytu G7, Angela Merkel, zapowiedziała dyskusje o ochronie klimatu, prawach kobiet, eboli, walce z głodem i zapewnieniu godziwych warunków pracy.
Oprócz Merkel w spotkaniu uczestniczyć będą prezydent USA Barack Obama, premierzy - Kanady Stephen Harper, Wielkiej Brytanii David Cameron, Japonii Shinzo Abe, Włoch Matteo Renzi oraz prezydent Francji Francois Hollande.
Dyskusja o polityce zagranicznej zostanie zdominowana przez problem Ukrainy, kryzys grecki i sprawę terroryzmu. W obradach G7 nie weźmie udziału prezydent Rosji Władimir Putin. Merkel podtrzymała decyzję o wykluczeniu Moskwy podjętą przez przywódców Zachodu w zeszłym roku na znak protestu przeciwko aneksji Krymu i wspieraniu prorosyjskich rebeliantów w Donbasie. Nieoficjalnie źródła w rządzie niemieckim ujawniają, że szczyt zaleci podtrzymanie sankcji wobec Rosji. Przed formalnym rozpoczęciem szczytu o godz. 13 odbędzie się spotkanie dwustronne Merkel z Obamą. Na godz. 11 zaplanowano konferencję prasową przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska i szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera.
Rozwój i dobrobyt dla wszystkich
W materiale opublikowanym na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) kilka dni przed szczytem Angela Merkel podkreśliła, że spotkanie w formacie G7 jest czymś więcej niż tylko "dyplomacją służącą rozwiązywaniu kryzysów".
"Naszym celem jest zagwarantowanie maksymalnej liczbie ludzi zrównoważonego i uwzględniającego wartości rozwoju i dobrobytu" - napisała szefowa niemieckiego rządu.
Jak wyjaśniła, tegoroczna niemiecka prezydencja G7 koncentruje się na walce z głodem, ochronie klimatu, walce z epidemiami, na zapewnieniu godziwych warunków pracy i na prawach kobiet. "G7 może, a nawet musi stać się motorem świata, w którym warto żyć" - podkreśliła Merkel. Kraje tworzące G7 muszą walczyć o pokój, wolność i bezpieczeństwo, a także poprawiać polityczne, ekonomiczne, socjalne i ekologiczne warunki życia ludzi na świecie - czytamy w "FAZ".
Antyglobaliści protestują
Tradycyjnym elementem spotkań przywódców Zachodu są protesty antyglobalistów.
W czwartek na ulice Monachium - stolicy Bawarii wyszło blisko 35 tys. osób, aby zaprotestować przeciwko spotkaniu "samozwańczego i niedemokratycznego gremium". Przeciwnicy spotkania maszerowali pod hasłem "Powstrzymać TTIP (umowa handlowa UE-USA) - uratować klimat - zwalczyć biedę". W Garmisch-Partenkirchen, kurorcie leżącym nieopodal Elmau, antyglobaliści zbudowali miasteczko, które ma być centrum protestów w czasie spotkania G7. Władze obawiają się zamieszek sprowokowanych przez chuliganów. Porządku strzeże blisko 20 tys. policjantów. By zapobiec napływowi awanturników z zagranicy, Niemcy przywróciły kontrole na granicach państwa. Zamek Elmau został przekształcony na czas spotkania w odgrodzoną od świata płotem twierdzę. Merkel powiedziała, że protesty są przejawem "żywej demokracji", ostrzegła jednak, że policja będzie interweniować, jeśli dojdzie do zamieszek. Zdaniem kanclerz spotkania w formacje G7 są potrzebne, ponieważ nic nie zastąpi osobistego kontaktu między politykami. - Z historii Europy wiemy, co dzieje się, gdy politycy nie rozmawiają ze sobą - podkreśliła Merkel.
Autor: kg/tr / Źródło: PAP