Myśliwce USA "porywające" egipskiego Boeinga. Zapomniany incydent

F-14 były podstawowymi myśliwcami przechwytującymi US Navy w latach 80-tychUSAF

Noc z 10 na 11 października 1985 roku. W ciemnościach nad Morzem Śródziemnym sfora amerykańskich myśliwców otaczała egipskiego Boeinga 737. Na pokładzie samolotu pasażerskiego - palestyńscy terroryści, których władze USA chciały ująć za każdą cenę. Jak się okazało w ciągu kilku godzin, ową ceną był kryzys dyplomatyczny w relacjach z Włochami i Egiptem.

Dziś incydent z połowy lat 80. jest już zapomniany. Terrorystami, których władze USA tak bardzo chciały pojmać, byli Palestyńczycy z OWP, którzy trzy dni wcześniej porwali statek wycieczkowy Achille Lauro u wybrzeży Egiptu. W zamian za uwolnienie pasażerów i załogi domagali się uwolnienia Palestyńczyków przetrzymywanych w więzieniach izraelskich.

Terroryści nie dostali tego, co chcieli, ale po dwóch dniach negocjacji zgodzili się ustąpić w zamian za wolność i transport do Tunezji. Wcześniej zabili jednak zakładnika, starszego obywatela USA żydowskiego pochodzenia, poruszającego się na wózku Leona Klinghoffera.

USS Saratoga, lotniskowiec typu Forrestal w latach służbyUS Navy

Nocne wymuszenie

Władze USA postanowiły ująć morderców za wszelką cenę. Gdy egipski Boeing 737 z terrorystami na pokładzie startował z Kairu, z pokładu lotniskowca USS Saratoga na Morzu Śródziemnym zaczęły startować myśliwce F-14 Tomcat, samolot kontroli i dowodzenia E-2 Hawkeye, oraz E-6 Intruder służący do walki elektronicznej. Formacja ruszyła na przechwycenie samolotu z terrorystami na pokładzie.

Wszystkie myśliwce otrzymały rozkaz wyłączenia świateł pozycyjnych i zostały naprowadzone przez E-2 na Boeinga. W ciemnościach załoga egipskiego B737 była całkowicie nieświadoma zbierających się wokół niej myśliwców, których z pokładu USS Saratoga startowało coraz więcej. Jeden z Tomcatów zbliżył się do ogona Boeinga na kilkanaście metrów, aby przeczytać jego numer rejestracyjny i uzyskać pewność, że to właściwy samolot jest celem operacji.

Po uzyskaniu potwierdzenia załoga E-2 skontaktowała się z pilotami B737 i nakazała im zmianę kursu na bazę NATO Sigonella we Włoszech. Gdy Egipcjanie odmówili, załogi F-14 otrzymały rozkaz włączenia świateł pozycyjnych. W ciągu kilku sekund, ku wielkiemu zaskoczeniu załogi B737, wokół zaroiło się od Tomcatów, których miało być tam nawet około dziesięciu.

Starcie na łonie NATO

MS Achille Lauro w momencie porwania należał do włoskiej firmyWikipedia (CC BY SA)

Po takim pokazie siły Egipcjanie nie mieli wyboru i zastosowali się do rozkazu. W tym momencie Amerykanie narazili się na poważny konflikt z Kairem. Kolejny, tym razem z Rzymem, wybuchł gdy nad ranem B737 wylądował we Włoszech.

Na lotnisko Sigonella przyleciały dwa transportowce wyładowane komandosami SEAL, którzy mieli ująć terrorystów i odwieźć do USA na proces. Było to jednak nie w smak Włochom, którzy nie chcieli stawać się stroną konfliktu z OWP. Władze w Rzymie, cytując swoją zwierzchność terytorialną nad bazą Sigonella, samy postanowiły ująć terrorystów i na lotnisko wysłano karabinierów.

Na pasie startowym przy egipskim B737 doszło do rzadkiego spięcia pomiędzy sojusznikami z NATO. Włoscy karabinierzy stali twarzą w twarz z uzbrojonymi po zęby komandosami i blokowali im dostęp do samolotu. Napięta sytuacja trwała pięć godzin, w trakcie których władze USA i Włoch wypracowały kompromis. Terroryści mieli zostać poddani procesowi w Rzymie.

Palestyńczycy zostali przewiezieni do stolicy przez pechowego egipskiego B737. Jak twierdzi włoski specjalista ds. lotnictwa David Cenciotti, samolot otrzymał specjalną eskortę w postaci dwóch włoskich myśliwców F-104. Podczas lotu do jednego z nich miał blisko podlecieć niezidentyfikowany samolot, który według włoskich pilotów był amerykański F-14 "pilnujący" czy aby B737 leci tam gdzie powinien. Włoch i Amerykanin mieli wdać się w krótką walkę manewrową, której jednak nikt nie zarejestrował, bowiem radary w okolicy były w tajemniczy sposób zagłuszane, prawdopodobnie przez E-6 osłaniającego Tomcaty.

Wyciszony incydent

Niezależnie od tego incydentu, egipski samolot dotarł do Rzymu. Sześciu Palestyńczyków aresztowano, po czym dowódcę Abu Abbasa i jego adiutanta szybko zwolniono, bowiem mieli paszporty dyplomatyczne. Na dodatek nie uczestniczyli w zabiciu Klinghoffera. Ku wielkiemu niezadowoleniu USA obaj odlecieli do Jugosławii. Pozostali terroryści otrzymali wyroki 25 lub 30 lat więzienia.

Cała operacja odbiła się negatywnie na relacjach USA z Włochami i Egiptem. Oba kraje domagały się przeprosin za unilateralne działania mocarstwa. Afera dyplomatyczna została jednak szybko wyciszona i do dzisiaj w znacznej mierze zapomniana.

Autor: mk//kdj / Źródło: theaviationist.com, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: USAF