Oligarcha Vlad Plahotniuc udał się za granicę kilka godzin po tym, jak jego Demokratyczna Partia Mołdawii (PDM) po porażce w wyborach i późniejszym sporze politycznym zrzekła się władzy i przeszła do opozycji - poinformowała PDM w nocy z piątku na sobotę.
"Nasz przewodniczący na krótko odwiedza swoją rodzinę zamieszkałą za granicą" - głosi komunikat zamieszczony w nocy na stronie internetowej demokratów. Ugrupowanie podkreśliło, że nie życzy sobie "medialnych spekulacji na ten temat".
53-letni Plahotniuc, który ma obywatelstwo Mołdawii, Rosji i Rumunii, jest rozwodnikiem i ma dwoje dzieci, mieszkających w Szwajcarii, gdzie oligarcha posiada luksusowe nieruchomości - przypomina agencja APA. Na razie nie jest jasne, czy to tam się udał.
Oligarcha opuszcza kraj. "Nietypowo duży ruch" na lotnisku w Kiszyniowie
W piątek wiceszef PDM Vladimir Cebotari ogłosił, że ugrupowanie przechodzi do opozycji, a rząd na czele z politykiem PDM Pavlem Filipem podaje się do dymisji. Kilka godzin po ogłoszeniu tej decyzji mołdawskie media informowały o "nietypowo dużym ruchu na międzynarodowym lotnisku w Kiszyniowie" - w krótkim czasie wylądowało tam pięć prywatnych wyczarterowanych odrzutowców, które wkrótce startowały z tego miejsca z dziesiątkami osób na pokładzie.
Wśród pasażerów - według prasy - miało się znaleźć kilku prominentnych polityków PDM, ich bliscy oraz cała rodzina oligarchy Ilana Shora, zaufanego współpracownika Plahotniuca. Wszystkie loty prowadziły do Moskwy albo Kijowa. APA zauważa jednak, że mogły to być tylko miejsca międzylądowań.
"Niech uciekają, nigdzie na świecie nie będą mogli żyć beztrosko"
Rząd PDM nie uznawał powołanego przed tygodniem koalicyjnego rządu proeuropejskiego bloku Teraz (ACUM) i prorosyjskiej Partii Socjalistów Republiki Mołdawii (PSRM). Obydwa gabinety wzajemnie oskarżały się o uzurpację władzy. Na czele nowego rządu stanęła była minister edukacji i doradczyni w Banku Światowym Maia Sandu, jedna z liderek ACUM, a szefową parlamentu została przewodnicząca PSRM Zinaida Greceanii.
W piątek późnym wieczorem Sandu oświadczyła, że dla jej gabinetu "zaczyna się praca", państwo należy "umocnić", a państwowe władze "oczyścić". - Niech uciekają, nigdzie na świecie nie będą mogli żyć beztrosko. Ramię wymiaru sprawiedliwości sięga daleko, prędzej czy później wszyscy odpowiedzialni staną przed sądem - oświadczyła o Plahotniucu i innych politykach dotychczasowych władz.
Do szefa prokuratury generalnej Eduarda Harunjena Sandu zaapelowała o podanie się do dymisji i oceniła, że byłoby "wspaniałe", gdyby jego miejsce zajęła Laura Kovesi, która w Rumunii stanęła na czele odnoszącego sukcesy urzędu antykorupcyjnego.
"Naturalnie życzymy jej wiele szczęścia jako kandydatce Parlamentu Europejskiego na urząd przyszłej szefowej prokuratury europejskiej, dla Mołdawii byłoby jednak wspaniałe", gdyby Rumunka była zainteresowana stanowiskiem proponowanym jej w sąsiedniej Mołdawii - powiedziała nowa premier.
Zmiana władzy w Mołdawii
PDM nie chciała przekazać władzy nowemu gabinetowi, powołując się na orzeczenie kontrolowanego przez Plahotniuca Sądu Konstytucyjnego. Sąd ten orzekł, że parlament, który przegłosował wotum zaufania dla rządu, a wcześniej wyłonił swojego przewodniczącego, stracił legitymację do rządzenia, ponieważ powinien był powołać nowy rząd w ciągu trzech miesięcy od wyborów, a ten termin minął 7 czerwca.
Autor: ft//rzw / Źródło: PAP