Wynik drugiej tury wyborów prezydenckich w Mołdawii jest dla wszystkich zagadką - ocenił politolog Alexei Tulbure. Na korzyść Mai Sandu może zadziałać mobilizacja diaspory i niezdecydowanych w kraju, zaś Alexandr Stoianoglo przejmie część głosów innych kandydatów z pierwszej tury - dodał.
- Mówiąc o tym, co może wpłynąć na wynik, nie możemy pominąć istotnego czynnika, jakim jest przestępcze kupowanie głosów. Jest oczywiste, że głosy opłacone przez Moskwę nie będą oddane na Sandu, więc ich beneficjentem będzie Stoianoglo - zauważył Alexei Tulbure, komentator polityczny i były przedstawiciel Mołdawii przy ONZ i Radzie Europy.
Jak podkreślił, skala ingerencji w wybory jest trudna do ustalenia, ale na pewno istotna. Policja potwierdziła, że w sieci stworzonej przez zbiegłego oligarchę Ilana Sora, który próbuje zakończyć okres prozachodnich władz w Kiszyniowie z Moskwy i na rzecz Moskwy, na pewno było 130 tysięcy osób. To jednak tylko ci, których wytropiono.
Mołdawskie organy ścigania nie mają wystarczających zasobów, by znaleźć wszystkich, do których za pośrednictwem sieci Sora dotarły moskiewskie pieniądze za głosy. Prezydentka Maia Sandu mówiła, że celem tych grup było kupienie 300 tysięcy głosów. Według policji, do kraju tylko we wrześniu i październiku trafiło nielegalnie 29 milionów dolarów.
W pierwszej turze zagłosowało ponad półtora miliona obywateli, a zatem 100 czy 200 tysięcy kupionych głosów może zmienić wynik wyborczy. - Pomimo ogromnej skali tego procederu władze nie zamierzają unieważniać wyborów, a to oznacza, że muszą starać się wygrać w takich warunkach, jakie są - podkreślił Tulbure.
Sandu w debacie "wypadła zdecydowanie lepiej"
Stoianoglo, były prokurator generalny, wspierany przez prorosyjskich socjalistów (właśnie zapowiedzieli, że nie uznają referendum unijnego), który w pierwszej turze znalazł się na drugim miejscu i dostał prawie 26 procent poparcia, zabierze na pewno dużą część głosów pozostałych kandydatów.
Niektórzy z nich, w tym prorosyjska Irina Vlah czy kojarzeni z Moskwą Vasile Tarlev i Victoria Furtuna, otwarcie wezwali do głosowała na niego. Pozostali, w tym najsilniejszy Renato Usatii (prawie 14 procent w pierwszej turze), zostawili wybór obywatelom, nie wskazując swojego faworyta.
Maia Sandu, która w pierwszej turze uzyskała 42,4 procent głosów, liczy na mobilizację diaspory oraz dużego odsetka niezdecydowanych.
- W tym sensie ważna była debata, w której Sandu wypadła zdecydowanie lepiej. Słaby występ Stoianoglo może też wpłynąć na głosy niektórych nieprzekonanych. O ile obecna prezydent ma jasny komunikat i niezmienne stanowisko prounijne, widać, że za Stoiangolo stoją ludzie starej formacji. On mówił w czasie debaty o przyjaźni ze wszystkimi, rozmowach z Putinem. To tezy, które jakby nie uwzględniają nowej rzeczywistości - ocenił Tulbure.
Pierwszorzędny wpływ na wynik Sandu będzie mieć to, czy dojdzie do mobilizacji diaspory, tradycyjnie prozachodniej.
Tulbure: wojna i pokój są obecne w narracji obu stron
Jak zauważył Tulbure, ważnym punktem walki o wyborców stała się wojna i odwoływanie się do różnego rodzaju fobii. Politolog przypomniał, że straszenie wojną to konik oponentów obecnej prezydent, w tym tych otwarcie prorosyjskich, którzy zarzucają jej, że wciąga kraj do wojny, rzekomo zagraża świętej mołdawskiej neutralności i drażni Rosję.
- Wojna i pokój są obecne w narracji obu stron. Obóz Sandu argumentuje, że właśnie zwycięstwo sił prorosyjskich i powrót Mołdawii do orbity Moskwy to zagrożenie. Jeśli kraj stanie się rosyjskim proxy, to właśnie wtedy przyjdzie tu wojna. Moskwa może bowiem wykorzystać Mołdawię do działań przeciwko Ukrainie - zaalarmował ekspert.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Tego regionu Kreml nie odpuści. "Nikt tu nie chce wojny"
Według niego, chociaż Mołdawia jest republiką parlamentarną, ewentualne zwycięstwo Sandu ma kluczowe znaczenie dla proeuropejskiej polityki kraju. - Ona jest ewenementem politycznym w naszym regionie. Nigdy ani na jotę nie odstąpiła od swojego celu, którym jest eurointegracja. Dlatego ważne jest, żeby ona została na tym stanowisku jako symbol tego kierunku polityki. Z drugiej strony, trzeba wyciągnąć wnioski z błędów. Obóz Mai Sandu jest znacznie słabszy niż ona sama, a w przyszłym roku Mołdawię czekają wybory parlamentarne - zakończył Tulbure.
Druga tura wyborów odbędzie się w niedzielę 3 listopada.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: DUMITRU DORU/PAP/EPA