W Iranie prawdopodobnie czekało ją więzienie i chłosta za półnagie zdjęcia. Uciekając przed władzami w konserwatywnym Teheranie, trafiła na paryskie ulice. Po miesiącach tułaczki losem irańskiej modelki Negzzii zainteresowały się media, a szef francuskiego MSW zadeklarował pomoc w uregulowaniu jej statusu prawnego.
Negzzia, kilka lat temu jedna z najpopularniejszych irańskich modelek, goszcząca na okładkach magazynów, uciekła z kraju w 2017 roku po tym, gdy irańskie władze parę lat wcześniej rozpoczęły walkę z branżą mody za "szerzenie antyislamskiej kultury".
Wspominając ten okres w wywiadzie dla telewizji France 24 zrealizowanym na początku czerwca, Negzzia zwróciła uwagę, że blisko 80 proc. fotografów i modelek z rożnych powodów przestało w Iranie pracować. Niektórych w ostatnich latach zamykano w więzieniu, innym zabraniano opuszczania kraju.
Ona sama zdecydowała się po latach "bezpiecznych" sesji fotograficznych na zdjęcia m.in. w bieliźnie, których jednak nie pokazywała publicznie. - Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego kobiety w moim kraju muszą się bać i nie pokazywać tego, że są seksowne - mówi w rozmowie France 24.
Uciekając przed represjami związanymi z coraz trudniejszymi perspektywami pracy w zawodzie, w 2017 roku 29-letnia wówczas Negzzia znalazła schronienie w Turcji, jednak - jak wspomina - chciała tam zatrzymać się jedynie na pewien czas, mając nadzieję, że sytuacja w kraju się nieco uspokoi i będzie mogła wrócić do Iranu. Wówczas miała otrzymać jednak informacje od znajomych, że jest "na liście władz".
Jak precyzuje izraelski "Haarec", który teraz również opisuje jej historię, w ręce policji miały trafić jej półnagie zdjęcia. Władzom przekazał je zatrzymany przez Gwardię Rewolucyjną fotograf, z którym modelka pracowała przy jednej z sesji.
Za "nieprzyzwoite zdjęcia" Irance groziła kara chłosty i więzienia.
Z Iranu na paryskie ulice
Od tamtego momentu w Turcji pozostała jeszcze około roku. Stamtąd kolejne kroki skierowała do Paryża w nadziei, że w światowej stolicy mody łatwo rozpocznie nowe życie. W listopadzie zeszłego roku, chwilę po przyjeździe do Francji, Negzzia zaczęła starania o zdobycie azylu politycznego. Biuro migracyjne rozpoczęło procedurę, jednak w czasie jej trwania kobieta bez potwierdzonego statusu nie mogła liczyć na podjęcie pracy czy edukację.
W wywiadzie udzielonym France 24, a także dziennikowi "La Parisien", modelka wspomina, że oszczędności pozwoliły jej początkowo na spędzenie kilku nocy w tanich motelach, jednak gdy pieniądze się skończyły, właściwie trafiła na ulicę.
- W ciągu dnia siedziałam w ciepłych kawiarniach. Chciałam złapać trochę ciepła przed mroźnymi nocami - mówiła, tłumacząc, że niektórzy ludzie bardzo jej pomagali.
W rozmowie z francuskimi mediami wspomina, że spotkała się z agresją i próbami wykorzystania. - Pewnego dnia "znajomi" przedstawili mnie mężczyźnie, który według nich miał mi pomóc - mówiła. - Jeden szybko stał się agresywny i odnosił się do mnie niegrzecznie. Mówił, że może mnie zatrudnić jako striptizerkę. Gdy omówiłam, oburzył się. Rzucił, że nawet nie zdaję sobie sprawy, że nie liczę się bardziej niż niewolnik i splunął mi w twarz - dodała.
Cytowana przez "Le Parisien" mówi, że pewnego dnia sprzedała swoją torebkę ze wszystkim, co w niej miała za "10 euro, żeby mieć co jeść".
Interwencja ministerstwa
Gdy sprawą Iranki zajęły się media nad Sekwaną, kobiecie udało się znaleźć tymczasowe zakwaterowanie w centrum pomocy dla osób ubiegających się o azyl.
Władze są w trakcie rozpatrywania jej sprawy. Jak pisze "Haarec", szef francuskiego MSW Christophe Castaner przekazał, że odpowiednie służby skontaktowały się już z kobietą.
- Chcę kontynuować pracę. Chcę kontynuować walkę o moje prawa - deklaruje Negzzia.
Autor: ft/adso/kwoj / Źródło: Haarec, France 24, Le Parisien, Daily Mail