- Militarne odbicie Donbasu nie jest w tym momencie możliwe, ale presja na Rosję - sankcje, konsultacje międzynarodowe - może doprowadzić do powrotu Ukrainy do granic państwa z lutego 2014 roku. Jednak jak długo to potrwa, trudno mi powiedzieć - stwierdził w magazynie "Świat" w TVN24 Biznes i Świat Andrij Deszczyca, ambasador Ukrainy w Polsce i były szef MSZ.
- Ukraińskie wojska stoją wzdłuż granicy z Donbasem po to, by odbić uderzenie, a nie po to, by atakować - mówił Deszczyca.
Deszczyca: Krym i Donbas kiedyś wrócą do Ukrainy
Dodał, że Rosja i separatyści "łamią porozumienia z Mińska" (Kijów, Moskwa i separatyści zdecydowali tam 3 września o zawieszeniu broni w Donbasie - red.) i są winni temu, co dzieje się w Donbasie. Deszczyca mówił jednak, że Ukraina mimo to nie będzie prowadziła ofensywy w regionie, bo chce rozwiązać konflikt pokojowo.
Jego zdaniem tylko w ten sposób uda się odzyskać Ukrainie Krym i Donbas i "doprowadzić do powrotu kraju do granic z lutego 2014 roku". Dyplomata opowiedział się w związku z tym za wywieraniem presji na Moskwę i dodał, że "sankcje miałyby większy skutek", gdyby wprowadzano je "wyprzedzając ewentualne kroki Rosji", a nie dopiero "po jej kolejnych działaniach".
Były szef MSZ uznał też, że Donbas i Krym wrócą do Ukrainy, choć może minąć wiele lat, nim to nastąpi. Podał przykład krajów bałtyckich, nad którymi ZSRR sprawowało kontrolę przez 50 lat, ale w końcu musiało się z nich wycofać.
Zdaniem Deszczycy "najbardziej skutecznym" formatem rozmów prowadzonych z Rosją ws. konfliktu w Donbasie jest format genewski, a więc spotkania Ukrainy, Rosji, USA i Unii Europejskiej, którą powinien reprezentować szef unijnej dyplomacji.
Autor: adso//gak / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i Świat