Mieli przewieźć działaczy Greenpeace'u do Petersburga. Wciąż są w Murmańsku

Aktualizacja:

Działacze międzynarodowej organizacji ekologicznej Greenpeace, aresztowani w Rosji po akcji protestacyjnej na Morzu Barentsa, wciąż są w Murmańsku i nie wiadomo, kiedy zostaną przewiezieni do Petersburga. W sobotę rano rosyjskie media podały, że aktywyści mają zostać przewiezieni do Petersburga.

O pozostaniu w Murmańsku działaczy Greenpeace poinformowała w sobotę wieczorem agencja Interfax, powołując się na źródło w areszcie śledczym w Murmańsku. - Wszyscy znajdują się w areszcie śledczym miasta Murmańsk - przekazał rozmówca rosyjskiej agencji. Oświadczył też, że na razie nie wiadomo, kiedy ekolodzy zostaną przetransportowani do Petersburga.

[object Object]
Tomasz Dziemianczuk wrócił do kraju tvn24
wideo 2/24

W sobotę rano Interfax, powołując się na źródło w rosyjskich organach ścigania, podał, że działacze Greenpeace'u są przewożeni z Murmańska do Petersburga w celu poprawy warunków ich przetrzymywania.

- Czyni się to, aby "złagodzić" warunki przetrzymywania aresztantów. Areszty śledcze Petersburga są lepiej wyposażone. Ponadto w Petersburgu jest ich więcej, co umożliwia rozmieszczenie tak dużej grupy oskarżonych - przekazało źródło w rosyjskich organach ścigania cytowane w sobotę przez agencję Interfax. Rozmówca agencji podkreślił, że działacze Greenpeace'u nie dotarli jeszcze do Petersburga. Zakończenie przenosin ma nastąpić w najbliższych dniach. W piątek przedstawiciele organizacji twierdzili, iż aktywiści już są w Petersburgu.

Spośród 30 aresztowanych ekologów 22 było przetrzymywanych w Murmańsku, a ośmioro w mieście Apatyty, położonym około 200 km na południe. Skarżyli się oni na warunki w aresztach. W niektórych celach było zimno, w toaletach były zamontowane kamery, wielu z aresztowanych nie miało dostępu do wody pitnej w wystarczającej ilości, niektórym brakowało lekarstw.

Odstraszanie przy pomocy sądu

18 września działacze Greenpeace'u z pokładu pływającego pod banderą Holandii statku "Arctic Sunrise" usiłowali dostać się na należącą do koncernu paliwowego Gazprom platformę wiertniczą Prirazłomnaja, aby zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Interweniowała straż przybrzeżna Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), która zatrzymała statek i odholowała do Murmańska. Sąd rejonowy w tym mieście na północy Rosji nakazał aresztowanie na dwa miesiące - do 24 listopada - wszystkich 30 członków załogi, w tym 26 cudzoziemców pochodzących z 18 krajów.

Wśród nich jest obywatel RP, 37-letni Tomasz Dziemianczuk, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego. Początkowo Komitet Śledczy postawił im zarzut piractwa, za co groziło im od 10 do 15 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej. 23 października Komitet Śledczy zakomunikował, że zmienił oskarżonym kwalifikację czynu z "piractwa" na "chuligaństwo". Zmiana ta oznacza złagodzenie zarzutów: "chuligaństwo" jest zagrożone karą do 7 lat łagru. Aktywiści Greenpeace'u odrzucali oskarżenia o piractwo i stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa pracowników platformy wiertniczej. Podkreślają, że ich protest był akcją pokojową, a "Arctic Sunrise" nie naruszył 500-metrowej strefy bezpieczeństwa wokół platformy. Odrzucają także zarzut chuligaństwa, argumentując, że w żaden sposób nie naruszyli porządku publicznego.

Autor: dln, mk//kdj,mtom / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: