- Jest niedopuszczalne, by ktokolwiek mówił publicznie o wykryciu przestępstwa przed zakończeniem śledztwa - stwierdził Dmitrij Miedwiediew, czyniąc tym samym krytyczną aluzję do swego politycznego patrona Władimira Putina. Premier oświadczył bowiem przed kamerami, że już wiadomo kto stoi za zamachem na lotnisku Domodiedowo.
O wykryciu winnych aktu terroru poinformował w środę wieczorem premier Władimir Putin w czasie wizyty w siedzibie państwowej telewizji Kanał 1. Premier oznajmił, że śledztwo nie tylko ma "punkty zaczepienia", ale wręcz "można uważać, iż sprawa została wykryta". Putin podkreślił też "absolutną bezsensowność" tego aktu terroru.
Reprymenda z Kremla
Reakcja Miedwiediewa była szybka. Prezydent do ataku na premiera wykorzystał spotkanie z szefami Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) i Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej, Aleksandrem Bortnikowem i Aleksandrem Bastrykinem. Oficjele informowali prezydenta o dotychczasowych wynikach śledztwa w sprawie ataku terrorystycznego w Domodiedowie.
- Przekazaliście mi, że są postępy w dochodzeniu. To dobrze. Jednak ani przedstawiciele prokuratury i Komitetu Śledczego, ani inni urzędnicy nie mają prawa ogłaszania wykrycia przestępstwa. To przestępstwo nie zostało wykryte, choć postęp jest - podkreślił prezydent.
- Uważam za absolutnie niedopuszczalne, by przed zakończeniem wszystkich czynności śledczych i sporządzeniem aktu oskarżenia ktokolwiek ogłaszał wykrycie przestępstwa. Tym bardziej tak ciężkiego, jak przestępstwo o charakterze terrorystycznym - oznajmił Miedwiediew. - Trzeba pracować, a nie zajmować się autoreklamą - dodał, czyniąc aluzję, którą rosyjskie media odebrały jako atak na Putina.
Zawiła sprawa
Szef FSB podał, że na lotnisku Domodiedowo w powietrze wysadził się 20-letni mieszkaniec jednej z republik Północnego Kaukazu. Według Bortnikowa, do terrorystów przyłączył się w sierpniu 2010 roku.
Szef FSB poinformował także, że ustalono osoby, które pomagały sprawcy zamachu. Wysłano za nimi listy gończe. - Domyślamy się, kto był organizatorem - oświadczył Bortnikow, zapewniając, iż jego podwładni czynią wszystko, by schwytać wszystkich mających związek z tym przestępstwem.
O wykryciu przestępstwa w sobotę informował także Komitet Śledczy FR. - Ustaliliśmy tożsamość zamachowca-samobójcy, który zdetonował ładunek wybuchowy, wypełniony elementami potęgującymi siłę rażenia - przekazał wtedy rzecznik Komitetu Śledczego FR Władimir Markin.
Do eksplozji w Domodiedowie doszło 24 stycznia o godz. 16.32 czasu moskiewskiego (godz. 14.32 czasu polskiego). Zamachowiec-samobójca zdetonował bombę w hali przylotów, przy wyjściu z zielonej strefy celnej, obok jednej z tamtejszych kawiarni. Siłę wybuchu eksperci oszacowali na 5-7 kg trotylu.
Komu złoty stolec
Publiczne przepychanki na szczytach władz Rosji są coraz częstsze wraz z zbliżaniem się wyborów prezydenckich w 2012 roku. Oficjalnie dwaj potencjalni kandydaci, Miedwiediew i Putin są wielkimi przyjaciółmi i sojusznikami politycznymi. Obaj zapewniają, że decyzje o tym, który z nich będzie się ubiegał o stanowisko prezydenta, podejmą wspólnie.
Nieoficjalnie jednak Rosja żyje spekulacjami, czy Miedwiediew wyrwie się z pod kurateli "samca alfa" Putina i stanie do walki o najwyższą władzę w kraju. Alternatywne rozwiązanie to spokojne ustąpienie obecnego prezydenta i powrót byłego na stanowisko, które Putin musiał opuścić w 2008 roku, ponieważ mógł je zajmować tylko przez dwie kadencje.
Pomimo, że to oficjalnie Miedwiediew zajmuje ważniejsze stanowisko, to powszechnie uważa się go za słabszego w tandemie z Putinem. Co do tego, kto naprawdę rządzi Rosją, wątpliwości nie mają sami Rosjanie. W sondażach bezwzględnie wskazują na Putina.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru