- Niektóre rosyjskie działania były nieproporcjonalne - stwierdził dyplomatycznie kanclerz Niemiec Angela Merkel, która w czarnomorskim Soczi spotkała się z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewiem. Równolegle do Merkel na Kaukaz ruszyła sekretarz stanu USA Condoleezza Rice. W Tbilisi Amerykanka przedstawia Gruzinom założenia porozumienia pokojowego przygotowanego przez Nicolasa Sarkozy'ego.
Merkel w kwestii Gruzji była powściągliwa. Dodała m.in., że "rosyjskie wojska powinny wycofać się z centralnych rejonów Gruzji". Nie wiadomo, czy miała na myśli Osetię Południową.
Podkreśliła jedynie, że przy wypracowywaniu rozwiązania pokojowego konfliktu należy uszanować gruzińską integralność terytorialną.
Nie mogą żyć razem
Miedwiediew ze swojej strony powtórzył oficjalne stanowisko Kremla, że Osetia Płd. i Abchazja raczej nie będą w stanie egzystować w ramach gruzińskiego państwa.
Ponownie również określił wojnę w Osetii Południowej mianem katastrofy humanitarnej, a odpowiedzialnością za nią w całości obarczył Gruzję. Rosyjski prezydent oświadczył również, że gwarantami uregulowania mogą być Rosja, OBWE i Rada Europy.
Dodał, że Rosja nie zawaha się przed ponownym użyciem siły, jeśli jej obywatele lub żołnierze zostaną znów zaatakowani.
Merkel nie mediuje
- Kanclerz nie jedzie do Rosji w charakterze mediatorki - zaznaczył rzecznik niemieckiego rządu Thomas Steg na środowej konferencji prasowej. Zapewnił jednak wtedy, że Angela Merkel zamierza otwarcie i krytycznie rozmawiać z Miedwiediewem o konflikcie wokół separatystycznych republik gruzińskich - Osetii Południowej i Abchazji.
Berlin wstrzemięźliwy
Berlin jak na razie powstrzymuje się od wskazywania winnych kryzysu na Kaukazie oraz od odpowiedzi na pytanie, jakie konsekwencje Zachód powinien wyciągnąć wobec Rosji i Gruzji. - Żadna strona nie jest bez winy, ale czas na analizę przyjdzie później - mówił dyplomatycznie Steg.
Komentując kryzys niektóre niemieckie media sugerują, że takie stanowisko wynika z poczucia bezsilności i zaskoczenia ostrą i "neoimperialną" reakcją Moskwy na gruzińską operację w Osetii Południowej.
Rice w Gruzji
Podczas gdy w Soczi Merkel spotyka się z Miedwiediewem, Condoleezza Rice przedstawia Micheilowi Saakaszwilemu założenia planu pokojowego francuskiego prezydenta. Sekretarz stanu USA - o której współpracownicy mówią, że jest "duchem w Gruzji" - przybyła bowiem do Tbilisi dzień po spotkaniu z Sarkozym.
Jak mówił w czwartek francuski prezydent, Rice do Tbilisi przyjedzie z "pewnymi dokumentami", które mają "skonsolidować zawieszenie broni". Nie jest jasne, czym są owe dokumenty, ale media i komentatorzy spekulują, że są rodzajem presji na Gruzję - mogą zawierać dodatkowe zobowiązania Gruzinów do ustępstw.
W interesie Tbilisi
Podczas podróży do gruzińskiej stolicy Rice powiedziała dziennikarzom, że priorytetem jest wycofanie się rosyjskich sił z Gruzji, a następnie zostaną uregulowane inne trudne kwestie. Zastrzegła jednak, że Stany Zjednoczone nigdy nie zażądałyby od Gruzji, żeby zgodziła się na coś, co nie leży w jej najlepszym interesie.
Źródło: TVN24, PAP