Co najmniej 13 martwych delfinów znaleziono na plaży na Mauritiusie ponad miesiąc po wycieku setek ton ropy z japońskiego masowca osiadłego na mieliźnie u wybrzeża wyspy. Obrońcy środowiska uważają, że śmierć zwierząt jest skutkiem wycieku i decyzji władz o zatopieniu dziobu statku - informuje BBC.
Martwe delfiny zostaną poddane sekcji, która ma ustalić przyczynę śmierci - przekazała policja. Są to pierwsze odnotowane przypadki śmierci tych morskich ssaków od czasu katastrofy. Do tej pory znajdowano martwe ryby i skorupiaki. Według BBC bardzo rzadko można znaleźć aż tyle martwych delfinów w jednym czasie. Ich widok wywołał wiele emocji wśród mieszkańców.
- Obudzić się dziś rano i zobaczyć tak wiele martwych delfinów na naszym wybrzeżu to gorsze niż koszmar - powiedział mieszkaniec wyspy Nitin Jeeha. - Wiele organizacji pozarządowych, rybaków i ekspertów twierdziło, że nie wolno zatapiać tego statku w miejscu, w którym to zrobili, ponieważ żyją tam delfiny, ale po raz kolejny władze podjęły złą decyzję - komentował.
Statek MV Wakashio uderzył w rafę koralową w pobliżu wyspiarskiego kraju Mauritius 25 lipca. Masowiec, który osiadł na mieliźnie, miał na pokładzie około czterech tysięcy ton ropy. 7 sierpnia ogłoszono stan katastrofy ekologicznej, ponieważ z osiadłego statku wyciekło blisko tysiąc ton surowca. Władze Mauritiusu 21 sierpnia rozpoczęły zatapianie uszkodzonej jednostki.
Grupa ekologiczna Greenpeace przekazała, że wyciek to prawdopodobnie jeden z najpoważniejszych kryzysów ekologicznych, z jakimi kiedykolwiek zmagał się Mauritius. Jej zdaniem tysiące gatunków mogą zginąć w zanieczyszczonych wodach, a to może mieć tragiczne konsekwencje dla gospodarki kraju, bezpieczeństwa żywności i zdrowia.
Na opublikowanych zdjęciach satelitarnych po katastrofie tankowca widać było, jak ropa rozprzestrzenia się w wodzie wokół statku. Część surowca została wyrzucona na ląd.
"To dopiero początek"
Departament rybołówstwa Mauritiusa potwierdził znalezienie 13 delfinów na brzegu morza, dodając, że część z nich już nie żyła, podczas gdy inne były słabe lub umierające. Oceanograf Vassen Kauppaymuthoo powiedział lokalnym mediom, że delfiny było czuć olejem napędowym. - Moim zdaniem ta sytuacja będzie się pogarszać w miarę upływu czasu - podkreślił, odnosząc się do katastrofy ekologicznej spowodowanej zatonięciem masowca.
Również ekolog Sunil Dowarkasing uważa, że "to dopiero początek" konsekwencji katastrofy, do której doszło w pobliżu laguny znanej z występowania pięknych koralowców i licznych gatunków ryb. Jest ona obszarem chronionym, utworzonym kilka lat temu w celu zachowania natury Mauritiusa.
Według amerykańskiej firmy analitycznej, na którą powołało się BBC, wyciek sięgnął powierzchni 27 kilometrów kwadratowych, ale gdyby nie akcja ratunkowa wolontariuszy, działaczy na rzecz środowiska i mieszkańców wyspy, mógłby być nawet trzy razy większy.
Agencja Reutera podała, że pomoc w walce ze skutkami katastrofy zadeklarowała Francja.
Źródło: PAP