MAK: jedynym ratunkiem było odejście

 
Jedynym ratunkiem dla tupolewa było lądowanie na innym lotniskuEastNews

- Jedyną prawidłową decyzją byłoby odejście na lotnisko zapasowe - powiedział na konferencji prasowej Aleksiej Morozow, szef komisji technicznej MAK. Jak dodał, katastrofie można było przeciwdziałać jeszcze przed wylotem z Warszawy, mając informacje o warunkach panujących na lotnisku w Smoleńsku.

Morozow, odpowiadając na konferencji prasowej na pytania dziennikarzy zaznaczył, że załoga samolotu miała zezwolenie do zejścia na wysokość 100 m. Mówiła o tym wcześniej również przewodnicząca MAK Tatiana Anodina. - Od tej wysokości załoga miała realizować odejście, ale samodzielnie kontynuowała podejście do lądowania - mówiła Anodina.

Jej słowa potwierdził Morozow. Dodał, że załoga polskiego samolotu przy określaniu wysokości korzystała z radiowysokościomierza - co było błędem - i zeszła do 20 metrów. Zaznaczył, że zderzenie z przeszkodą nastąpiło poniżej wysokości pasa startowego.

"Wysokościomierz został przeprogramowany"

- Od wysokości 300 metrów wysokość była mierzona radiowysokościomierzem - powiedział szef komisji technicznej MAK. Dodał, że na zaprezentowanym na konferencji filmie było widać, że wysokościomierz był przeprogramowany po pierwszym uprzedzeniu systemu TAWS. Według Morozowa, mógł to zrobić albo nawigator albo dowódca samolotu.

Powiedział, że załoga nie reagowała na ostrzeżenia sytemu TAWS nakazującego poderwać samolot (pull up) ani na komendę kontrolera "horyzont, 101". "Był to klasyczny przypadek zderzenia w locie sterowanym" - dodał Morozow.

BEZPOŚREDNIE PRZYCZYNY KATASTROFY WEDŁUG MAK - PRZECZYTAJ

RAPORT MAK PO POLSKU - tvn24.pl/dokumenty

TAK ROZBIŁ SIĘ PREZYDENCKI SAMOLOT

Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: EastNews