Łukaszenka: może nasz ustrój nie jest idealny, ale musimy zapewnić ludziom bezpieczeństwo


Na akcje społeczne, na które władze nie udzielą zgody, należy niezwłocznie reagować – powiedział we wtorek prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka. W związku z obchodzonym przez opozycję Dniem Wolności na Białorusi doszło do zatrzymań działaczy opozycji.

- Wszelkie akcje, które nie są uzgodnione z władzami i przeszkadzają ludziom żyć, powinny być natychmiast przerywane – mówił we wtorek Łukaszenka podczas spotkania z ministrem spraw wewnętrznych Iharem Szuniewiczem. Jak powiedział prezydent, cytowany przez swoje służby prasowe, "niektórzy obywatele postanowili uczcić 100. rocznicę proklamowania Białoruskiej Republiki Ludowej, organizując nieuzgodnione akcje, chociaż zostały one zabronione". - Co chcą, to robią. Właśnie z tego zaczyna się bałagan – zawyrokował białoruski prezydent.

"Pchają się na rożen""

- Może i będziemy mieć nieidealny ustrój państwowy, ale musimy zapewnić ludziom bezpieczeństwo – oświadczył następnie Łukaszenka. Uznał, że w przeciwnym razie może dojść do "sytuacji, którą mają niektóre państwa zachodnie". - Weźmy Francję. Za co giną tam ludzie? – powiedział prezydent, nawiązując być może do niedawnego zamachu we francuskim Trebes. Łukaszenka powiedział Szuniewiczowi, że "nie należy się oglądać na oświadczenia Unii Europejskiej czy Departamentu Stanu USA, bo wydawanie ich to ich praca". Ci zaś, dodał, którzy "chcą się pokazać i pchają się na rożen", muszą się liczyć z konsekwencjami.

Zarówno Bruksela, jak i Waszyngton po ostatnich wydarzeniach w Mińsku potępiły białoruskie władze.

"Nieproporcjonalne działania"

W niedzielę opozycja i środowiska niezależne obchodziły 100. rocznicę proklamowania niepodległej Białoruskiej Republiki Ludowej i nieoficjalne święto niepodległości – Dzień Wolności. Większość imprez była uzgodniona z władzami i przebiegała bez zakłóceń, jednak próba przeprowadzenia zabronionego przemarszu, organizowanego przez Mikołę Statkiewicza, zakończyła się zatrzymaniami. Wśród zatrzymanych na placu Jakuba Kołasa w Mińsku, gdzie miał się rozpocząć marsz, byli aktywiści, dziennikarze telewizji Biełsat i obrońcy praw człowieka, którzy zamierzali monitorować przebieg akcji.

Według działaczy praw człowieka z niezależnego centrum Wiasna w Mińsku w niedzielę zatrzymano co najmniej 110 osób. Większość zatrzymanych wypuszczono po kilku godzinach – wynika z ustaleń Wiasny. Kilkunastu osobom postawiono jednak zarzuty udziału w nielegalnym zgromadzeniu i grozi im odpowiedzialność administracyjna. Na czas marszu zatrzymano także prewencyjnie organizujących go działaczy opozycji, w tym Mikołę Statkiewicza i Uładzimira Niaklajea. W specjalnym oświadczeniu rzeczniczka dyplomacji UE Maja Kocijanczicz podkreśliła, że te działania władz były "nieproporcjonalne", wezwała Mińsk do zwolnienia zatrzymanych i zapewnienia fundamentalnych swobód demokratycznych obywatelom. W czasie spotkania z Szuniewiczem prezydent zlecił też resortowi spraw wewnętrznych i ministerstwu ds. sytuacji nadzwyczajnych przeprowadzenie kontroli bezpieczeństwa w centrach handlowych i innych miejscach, w których gromadzi się wielu ludzi.

Ma to związek z tragedią, do której doszło w centrum handlowym w rosyjskim Kemerowie. W pożarze zginęły tam według oficjalnych danych 64 osoby, w tym wiele dzieci.

Autor: MR/adso / Źródło: PAP, tvn24.pl