Po raz pierwszy od końca zimnej wojny jeden z największych amerykańskich okrętów patroluje wody Europy. Dotychczas nawet się tu nie zatrzymywały w drodze na Bliski Wschód. Jednak USS Harry S. Truman już trzeci miesiąc pływa po Morzu Śródziemnym i Atlantyku. To dowód, że Pentagon rzeczywiście zmienił strategię.
Lotniskowiec, wraz z eskortującym go krążownikiem, niszczycielami i okrętem podwodnym, wpłynął na Morze Śródziemne pod koniec kwietnia. Nie było wówczas pewności, czy nie popłynie dalej przez Kanał Sueski na Bliski Wschód. Tak, jak kolejne zespoły lotniskowców robiły to od czasów pierwszej wojny w Zatoce Perskiej na początku lat 90.
Patrol jakiego nie było od dawna
Kolejne informacje publikowane przez US Navy wskazują jednak, że wielki okręt i jego eskorta nie popłynęły dalej. Pod koniec maja lotniskowiec rzucił kotwicę przed główną bazą śródziemnomorską floty USA w Zatoce Suda na Krecie. Na początku czerwca krążył po Adriatyku, gdzie ostatni raz taki okręt był obecny w czasie wojny o Kosowo. Pod koniec miesiąca zawinął na kilka dni do Marsylii we Francji. W ostatnich dniach ponownie przepłynął Cieśninę Gibraltarską i wraz z eskortą znalazł się na Atlantyku. Według najnowszych informacji płynie na północ wzdłuż wybrzeża Hiszpanii i Francji. Być może zawita na północny Atlantyk, gdzie w czasie zimnej wojny miało dojść do kluczowego starcia z flotą ZSRR. Teraz na tym obszarze działają głównie atomowe okręty podwodne Rosji, które według deklaracji Amerykanów istotnie zwiększyły swoją aktywność w ostatnich latach. Floty państw zachodnich od końca zimnej wojny traktują ten obszar jako drugorzędny. Ma on jednak strategiczne znaczenie, ponieważ tędy biegną kluczowe szlaki handlowe łączące USA z Europą.
Zmiana zasad działania
Pentagon nie wydał komunikatu na temat tego, dlaczego USS Harry S. Truman złamał utarty przez ostatnie dekady schemat. - Tradycyjnie nie dyskutujemy o planowanych działaniach. Mogę powiedzieć tyle, że lotniskowiec i jego zespół będzie dalej prowadzić działania z naszymi sojusznikami w NATO oraz partnerami z Europy i Afryki - stwierdził w odpowiedzi na pytania portalu USNI News komandor John Perkins, rzecznik sił US Navy w Europie i Afryce. Można przypuszczać, że to element szerszej zmiany strategii zaordynowanej przez sekretarza obrony, Jamesa Mattisa. W kwietniu zadeklarował on w Kongresie, że czas zerwać z utartymi schematami działania okrętów amerykańskiej marynarki wojennej, które od kilku dekad regularnie pływały na trasach USA-Azja i USA-Bliski Wschód, krążąc stale po tych samych obszarach. - Tak to można zarządzać liniami żeglugowymi, a nie flotą wojenną - stwierdził Mattis. Zapowiedział, że teraz siły USA będą "strategicznie przewidywalne, a operacyjnie nieprzewidywalne". Oznacza to tyle, że będzie wiadomo co ogólnie mają na celu, ale nie - jak konkretnie będą starać się to osiągnąć; przeciwnik ma czuć presję, ale nie wiedzieć, czego dokładnie się spodziewać. O możliwych zmianach w działaniach US Navy pisaliśmy już w Magazynie TVN24
Co innego stało się ważne
Ze względu na swój potencjał, znaczenie i koszt, każdy lotniskowiec jest dla Amerykanów bardzo cenny i jego użycie w ten czy inny sposób wskazuje, co jest traktowane jako ważne. Przez niemal trzy dekady krążyły one głównie w pobliżu Bliskiego Wschodu, gdzie toczyły się kolejne wojny i interwencje z udziałem USA. Pływały też po wodach Dalekiego Wschodu, gdzie Amerykanie rywalizują z rosnącą potęgą Chińczyków. Ruchy USS Harry S. Truman pokazują, że sytuacja się zmieniła. Tradycyjnie powinien był popłynąć na Bliski Wschód, jednak tego nie zrobił i US Navy ma na wodach Zatoki Perskiej tylko zespół skupiony wokół dużego okrętu desantowego.
Podkreśla to komunikowaną przez różnych przedstawicieli Pentagonu informację, że USA ponownie koncentrują wojsko na przygotowaniach do wojny z najsilniejszymi rywalami, takimi jak Chiny czy Rosja. Takie miejsca, jak Afganistan, Irak czy Syria tracą natomiast na znaczeniu.
Autor: mk//rzw / Źródło: tvn24.pl, USNI News
Źródło zdjęcia głównego: US Navy