"Żywe mięso w wojnie hybrydowej". Dziennikarze śledczy opisali, jak migranci napływają na Litwę

Źródło:
PAP

Dziennikarze litewskiej telewizji LRT zbadali, w jaki sposób nielegalni migranci docierają na Litwę przez Białoruś. Reporterka Indre Makaraityte powiedziała, że na organizowaniu tego procesu zarabia reżim Alaksandra Łukaszenki. - Napływający na Litwę nielegalni migranci to "żywe mięso" w wojnie hybrydowej - oceniła.

W tym roku z Białorusi na Litwę próbowało nielegalnie przedostać się ponad 1600 osób, 20-krotnie więcej niż w całym 2020 roku. W ubiegłym roku zatrzymano jedynie 81 migrantów. Wśród zatrzymanych są obywatele Iranu, Iraku, Syrii, Białorusi, Rosji, Turcji oraz krajów Afryki.

Problem nasilił się pod koniec maja. Rząd w Wilnie uważa, że jest to forma wojny hybrydowej prowadzonej przez władze w Mińsku.

"Wszyscy proszą o azyl polityczny. Litwa nie ma infrastruktury, by zagwarantować im schronienie"

Szefowa działu śledczego litewskiej telewizji publicznej LRT Indre Makaraityte opowiedziała Radiu Swoboda o wynikach dziennikarskiego śledztwa w sprawie szlaku migracyjnego na Litwę.

- Wszyscy oni proszą o azyl polityczny. Oznacza to, że uruchamiane są długie procedury i dopóki nie zakończą się pozytywną albo negatywną odpowiedzią, takim osobom trzeba dać schronienie, jakoś pomóc, dać pieniądze, integrować je. Nawet w przypadku negatywnej odpowiedzi mogą złożyć apelację i czekać - tłumaczyła

Szacuje się, że procedury te mogą trwać około roku. - Litwa po prostu nie ma infrastruktury, by zagwarantować schronienie wszystkim tym osobom - stwierdziła dziennikarka.

Granica Litwy i Białorusi Karolis Kavolelis / Shutterstock

Zarabia reżim Łukaszenki

Dziennikarzom udało się ustalić, jak wygląda schemat, według którego migranci z Iraku trafiają na Litwę. Makaraityte opowiada, że chętni do wyjazdu po prostu kupują wycieczkę i otrzymują wizę turystyczną na Białoruś. Są kwaterowani w trzy- i pięciogwiazdkowych hotelach w Mińsku. Przebywają tam 3-4 dni, po czym przyjeżdża do nich białoruski przewodnik, który przywozi ich na granicę i tam zostawia, mówiąc: "Europa jest tam". Jak twierdzi Makaraityte, przewodnicy mówią migrantom, że po drugiej strony granicy będzie na nich czekać samochód, który zawiezie ich od razu do Niemiec.

Od 6 tysięcy do 15 tysięcy dolarów - to cena wyjazdu na litewską granicę, podawana przez przewodników migrantów, z którymi rozmawiali pracownicy LRT w Iraku. Obiecuje się im, że po przybyciu na Litwę nie będzie problemów z wylotem do innych krajów UE" - czytamy na portalu litewskiej telewizji.

Wzdłuż litewsko-białoruskiej granicy powstają zasieki z drutu kolczastego Ministerstwo Obrony Litwy (kam.lt)

Według LRT reżim Łukaszenki "zarabia nie tylko na wizach, zakwaterowaniu w hotelach Mińska, przejazdach, ale też depozytach".

Jak mówi Makaraityte, białoruska państwowa firma turystyczna, która jest operatorem wyjazdów z Iraku na Białoruś, ma umowę, że każdy kupujący wycieczkę musi zostawić w Iraku depozyt w wysokości 3-4 tysięcy dolarów na wypadek, gdyby miał nie wrócić z Białorusi. Jeśli dana osoba nie wraca, depozyt w charakterze mandatu trafia do państwa białoruskiego przez konsulat w Bagdadzie. - Policzyliśmy, że na Litwie jest już prawie 900 nielegalnych imigrantów z Iraku, więc białoruski reżim zyskał na tym schemacie co najmniej dwa miliony euro - mówiła dziennikarka.

Jak zauważyła, Litwa nie jest ich końcowym celem - zmierzają do Niemiec czy krajów Skandynawii. - Ale zgodnie z prawem pierwszy kraj UE na ich drodze ma obowiązek zrobić tak, by nie docierali w głąb Unii - wyjaśniła. Zaznaczyła, że Litwa nie może deportować tych osób na Białoruś, ponieważ Mińsk ogłosił wyjście z umowy o readmisji z UE.

Makaraityte podkreśliła, że deportacja możliwa jest tylko do krajów, z których przybyli. - Jest z tym dużo problemów, bo nie ma bezpośrednich rejsów z Wilna do Bagdadu czy Teheranu. Są rejsy do Stambułu, ale procedura deportacji przez kraje trzecie jest bardzo długa i skomplikowana - wyjaśniała.

"To 'żywe mięso' w wojnie hybrydowej"

Redaktorka zauważyła, że w ostatnich dniach spada liczba nielegalnych imigrantów przekraczających granicę Litwy od strony Białorusi. Według niej pocztą pantoflową mieszkańcy Iraku, Syrii, Afganistanu i innych krajów, z których ludzie próbują dostać się do Unii Europejskiej, dowiadują się o pozostawiających wiele do życzenia warunkach pobytu migrantów na Litwie.

- Zdajemy sobie sprawę, że nie każdy przyjeżdżający jest politycznym uchodźcą, wielu z nich jest migrantami ekonomicznymi. To "żywe mięso" w wojnie hybrydowej - powiedziała Makaraityte. Jak zaznaczyła, obrońcy praw człowieka wskazują, że wśród przybyłych są też osoby, którzy uciekają przed reżimem w swoim kraju.

Litewscy żołnierze budują zasieki wzdłuż granicy z Białorusią Ministerstwo Obrony Litwy (kam.lt)

Autorka/Autor:ads//rzw

Źródło: PAP