Libijscy powstańcy oświadczyli, że nie sprzeciwialiby się obecności obcych wojsk lądowych, które zapewniałyby bezpieczeństwo ludności cywilnej. Nie chcą jednak, by wspierali ich w walce z siłami reżimu Kaddafiego. Tymczasem, jak poinformowała Hillary Clinton, Stany Zjednoczone po raz pierwszy bezpośrednio wesprą libijską opozycję. Sekretarz stanu powiedziała, że USA przekażą przeciwnikom reżimu Kaddafiego m.in. artykuły medyczne, ubrania, odbiorniki radiowe i żywność o łącznej wartości 25 mln dolarów.
- Ochrona cywilów wymaga bezpiecznych korytarzy, którymi dostarczana jest pomoc humanitarna - oznajmił rzecznik Narodowej Rady Libijskiej Hafiz Ghoga. Gdyby do ich zapewnienia konieczne były siły lądowe, "to przecież nie ma w tym nic złego" - podkreślił.
Powstańcy nie życzą sobie jednak, żeby obce wojska lądowe wspierały ich w walce z siłami Muammara Kaddafiego.
Doradcy w drodze do Libii
Wysłanie do Bengazi niewielkiej liczby doradców i instruktorów wojskowych zapowiedziały już Paryż, Londyn i Rzym. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy obiecał przywódcy Narodowej Rady Libijskiej Mustafie Abdelowi Dżalilowi nasilenie ataków z powietrza na siły Kaddafiego. Dżalil prosił zwłaszcza o takie ataki w rejonie Misraty, obleganej przez siły reżimowe. Wysłanie sił lądowych do Libii Francja jednak wyklucza.
Według źródeł medycznych, od końca lutego w Misracie zginęło około tysiąca ludzi, a kilkuset zostało rannych. Wysoka komisarz NZ ds. praw człowieka Navi Pillay uważa, że użycie przez libijskie siły reżimowe w Misracie bomb kasetowych i broni ciężkiej może być uznane za zbrodnie wojenne.
Przedstawiciel powstańców w Misracie, Abdallah Abdulati, powiedział we wtorek dziennikarzom, że oficjalnie wystąpił o interwencję zachodnich żołnierzy, którzy zapewniliby miastu bezpieczeństwo. Powstańcy chcą, by w imię zasad humanitarnych do Libii wysłano żołnierzy francuskich i brytyjskich.
USA przekażą artykuły o wartości 25 mln dolarów
Tymczasem, jak poinformowała sekretarz stanu Hillary Clinton, USA przekażą przeciwnikom reżimu Kaddafiego m.in. artykuły medyczne, ubrania, odbiorniki radiowe i żywność o łącznej wartości 25 mln dolarów. Pomoc ta będzie przeznaczona głównie dla ludności cywilnej w miastach kontrolowanych przez powstańców i - jak podkreśliła szefowa amerykańskiej dyplomacji - jest zgodna z duchem rezolucji ONZ, która dała zielone światło dla interwencji zbrojnej w Libii. Hillary Clinton poinformowała, że powstańcy prosili o USA o broń, ale - jak podkreśliła - decyzja w tej sprawie nie zapadła.
Zginęło 7 cywilów?
Tymczasem, według libijskiej agencji Jana i rządowej telewizji siedmioro cywilów zginęło, a kolejnych 18 zostało rannych w wyniku nalotu samolotów NATO na przedmieścia Trypolisu. Według libijskich mediów, cztery rakiety spadły na Khallat al-Farjan, południowo-zachodnie przedmieścia stolicy Libii, niszcząc wiele budynków.
"Nie zredukujemy ryzyka do zera"
Wcześniej, NATO zaapelowało do Libijczyków, by ze względu na własne bezpieczeństwo trzymali się jak najdalej od oddziałów rządowych. Zapowiedziało także kolejne ataki na wojska Muammara Kaddafiego. - Ludność cywilna może nam pomóc, trzymając się jak najdalej od wojsk Kaddafiego i obiektów wojskowych. Czyniąc tak ułatwi NATO skuteczne ataki na siły rządowe przy minimalnym ryzyku trafienia cywilów - oświadczył w Brukseli dowodzący operacją w Libii kanadyjski generał Charles Bouchard. Generał zapewnił, że NATO robi wszystko, by atakując cele wojskowe nie stwarzać zagrożenia dla cywilów. - Nie jesteśmy jednak w stanie zredukować tego ryzyka do zera - podkreślił Bouchard. Przypomniał, że Kaddafi celowo rozmieszcza żołnierzy i sprzęt wojskowy w pobliżu dużych skupisk ludności. Zapowiedział, że w najbliższych dniach NATO będzie kontynuowało ataki w Libii
Źródło: PAP