Miał u stóp San Siro, strzelał w całej Europie. Dziś może zostać prezydentem


We wtorek Liberyjczycy udali się do lokali wyborczych, aby oddać głos w historycznych wyborach prezydenckich. Jak pisze Reuters, wielu z nich wierzy, że będzie to pierwsze demokratyczne przekazanie władzy od 70 lat.

Problemy prawne opóźniły o półtora miesiąca głosowanie w drugiej turze, w której zostanie wyłoniony następca obecnej szefowej państwa Ellen Johnson-Sirleaf, pierwszej kobiety w Afryce wybranej na prezydenta – zwraca uwagę portal BBC News i podkreśla, że od 73 lat w Liberii, którą założyli w XIX wieku uwolnieni amerykańscy niewolnicy, nie nastąpiło sprawne i demokratyczne przekazanie władzy.

Zawodowy polityk vs. gwiazda futbolu

Lokale wyborcze zostały otwarte o godzinie 8 rano (godz. 9 w Polsce), a zostaną zamknięte o 18 (godz. 19 w Polsce). Do głosowania uprawnionych jest 2,2 mln osób w tym liczącym 4,7 mln mieszkańców kraju Afryki Zachodniej.

Liberyjczycy stoją przed wyborem, czy zagłosować na 73-letniego Josepha Boakaia, który był wiceprezydentem przez 12 lat, ale nie wydaje się cieszyć poparciem obecnej szefowej państwa, czy na 51-letniego senatora i byłą gwiazdę piłki nożnej George'a Weahę.

Weah - jeden z najlepszych napastników lat 90. w Europie - strzelił dziesiątki bramek, grając kilkanaście lat m.in. w As Monaco, Paris Saint-Germain i A.C. Milanie.

Weah pokonał Johnson-Sirleaf w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2005 r., ale przegrał z nią w dogrywce. W kolejnych wyborach w 2011 r., gdy również kandydował na prezydenta, jego koalicja zbojkotowała głosowanie, powołując się na nieprawidłowości.

Podejrzenia o oszustwa

BBC News wskazuje, że tegoroczna druga tura wyborów została opóźniona, ponieważ przedstawiciel opozycyjnej Partii Wolności, Charles Brumskine, który zajął trzecie miejsce w październikowej pierwszej rundzie, zakwestionował wynik, twierdząc, że doszło do "masowych oszustw i nieprawidłowości".

Ale w grudniu Sąd Najwyższy orzekł, że dowody oszustwa były niewystarczające, aby powtórzyć pierwszą turę. Wyrok ten umożliwił zatem kontynuowanie wyborów. Pierwotnie druga tura miała odbyć się 7 listopada.

BBC News podkreśla, że w tegorocznych wyborach prezydenckich Liberyjczycy po raz pierwszy od wielu pokoleń będą świadkami przekazania władzy przez jednego demokratycznie wybranego przywódcę drugiemu.

"urny zastąpiły kule"

Ustępująca prezydent Johnson-Sirleaf pochwaliła wolny od przemocy proces wyborczy, mówiąc, że "urny zastąpiły kule, a spory wyborcze są rozstrzygane przez sądy".

Ellen Johnson-Sirleaf objęła urząd w styczniu 2006 roku, po tym jak jej poprzednik, dyktator Liberii Charles Taylor został zmuszony do oddania władzy przez rebeliantów w 2003 roku, co zakończyło długą wojnę domową z przełomu XX i XXI wieku.

Taylor obecnie odbywa w Wielkiej Brytanii karę 50 lat więzienia za zbrodnie wojenne związane z konfliktem w sąsiednim Sierra Leone.

Wyniki wyborów prezydenckich w Liberii mają zostać ogłoszone w ciągu czterech dni.

Autor: momo/adso / Źródło: PAP, tvn24.pl