Leonid Wołkow, wieloletni współpracownik zmarłego rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, został we wtorek zaatakowany na Litwie. Trwa śledztwo w tej sprawie, głos zabrał prezydent kraju i ambasadorka Stanów Zjednoczonych.
Leonid Wołkow, współpracownik Nawalnego, został zaatakowany we wtorek. Sprawca rozbił szybę w jego aucie, zaatakował gazem łzawiącym, a następnie młotkiem. Jako pierwsza poinformowała o tym Kira Jarmysz, rzeczniczka Nawalnego. W środę Wołkow poinformował, że - po nocy spędzonej w szpitalu - wrócił już do domu ze złamaną ręką oraz obrażeniami od 15 uderzeń młotkiem. "To oczywiste kryminalne pozdrowienie od Putina, z Petersburga" - napisał.
"Będziemy dalej pracować i nie poddamy się. To trudne, ale damy sobie radę. Dobrze wiedzieć, że wciąż żyję" - dodał.
Żona Wołkowa, Anna Biriukowa, opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcia, które wykonano po ataku na opozycjonistę.
"Nikt się tutaj ciebie nie boi"
Litwa o atak na opozycjonistę oskarżyła Moskwę. Prezydent Gitanas Nauseda powiedział, że "atak na Wołkowa był zaplanowany i powiązany z innymi prowokacjami przeciwko Litwie". - Mogę powiedzieć Putinowi tylko jedno: nikt się tutaj ciebie nie boi - powiedział Nauseda.
Agencja kontrwywiadu Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego Litwy oceniła, że ataku dokonano "prawdopodobnie w celu powstrzymania rosyjskiej opozycji przed wpływaniem na wybory prezydenckie w Rosji". Pod koniec lutego Wołkow wezwał do protestów w czasie wyborów. Mówił, że to "bezpośredni testament polityczny Aleksieja Nawalnego".
"Ludzie nie powinni się bać"
Minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis nazwał incydent "szokującym" i powiedział, że sprawcy muszą "odpowiedzieć za swoją zbrodnię".
Komisarz litewskiej policji Renatas Pozela powiedział, że policja przeznaczyła na zbadanie napaści "duże środki". Uspokajał również, że atak nie oznacza, że kraj, który znajduje się w NATO i Unii Europejskiej, a który "stał się bazą dla rosyjskich i białoruskich opozycjonistów, nie jest już bezpieczny". - Nasi ludzie nie powinni się z tego powodu bać - dodał.
Ambasadorka USA na Litwie Kara McDonald napisała w mediach społecznościowych, że jest "zszokowana" wiadomością o ataku na Wołkowa. - Jego opór i odwaga, w obliczu prób uciszenia go i zastraszenia, są inspirujące. Zespół Nawalnego pozostaje zdecydowanym głosem przeciwko represjom i brutalności Kremla" - dodała.
Moskwa nie komentuje sprawy.
W wywiadzie dla Reutersa na kilka godzin przed wtorkowym wieczornym atakiem Wołkow powiedział, że "przywódcy ruchu Nawalnego na wygnaniu uważają, że są w niebezpieczeństwie". "Wiedzą, że Putin zabija ludzi nie tylko w Rosji, ale też poza nią. Żyjemy w mrocznych czasach" - podsumował.
Śmierć Nawalnego
16 lutego władze rosyjskie powiadomiły o nagłej śmierci Nawalnego, najbardziej znanego przeciwnika politycznego Putina. Nawalny miał umrzeć w niewyjaśnionych okolicznościach w łagrze za kołem podbiegunowym, gdzie odbywał karę 19 lat pozbawienia wolności, a groziło mu nawet 30 lat więzienia. Pogrzeb polityka odbył się w Moskwie 1 marca. Tysiące ludzi przyszły go pożegnać.
Źródło: Reuters