Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow poinformował w czwartkowy wieczór, że w odpowiedzi na decyzję o wydaleniu z USA 60 rosyjskich dyplomatów i pracowników jej placówek w tym kraju, Moskwa podejmie taki sam krok. Zamknie też jeden z amerykańskich konsulatów.
Ławrow powiedział, że Rosja wydali z kraju analogiczną liczbę dyplomatów i zamknie amerykańską placówkę w Sankt Petersburgu - podała agencja Reutera.
Do MSZ Rosji wezwany został ambasador USA w Moskwie Jon Huntsman, któremu wiceszef MSZ Siergiej Riabkow przedstawił działania Rosji w odpowiedzi na wydalenie z USA dyplomatów rosyjskich.
"Oburzające" działania USA
Ławrow, informując o wezwaniu Huntsmana do MSZ zapowiedział, że Moskwa odpowie symetrycznie wszystkim krajom, które wydaliły rosyjskich dyplomatów. - Wobec pozostałych krajów także wszystko jest symetryczne, jeśli chodzi o liczbę ludzi, którzy będą wyjeżdżać z Federacji Rosyjskiej ze składu misji dyplomatycznych - wskazał.
Jak podało krótko później MSZ Rosji w oficjalnym komunikacie, na spotkaniu w ministerstwie Riabkow wręczył ambasadorowi USA notę protestacyjną w związku z wydaleniem przez Stany Zjednoczone dyplomatów rosyjskich i decyzją USA o zamknięciu konsulatu generalnego Rosji w Seattle.
MSZ nazwało żądanie strony amerykańskiej, by Rosjanie opuścili USA, "oburzającym i bezpodstawnym" i oceniło, iż władze amerykańskie mają zamiar "zagarnąć pomieszczenia" przedstawicielstwa Rosji w Seattle.
Trzy tygodnie po ataku na byłego rosyjskiego szpiega Siergieja Skripala w Wielkiej Brytanii, 26 marca Stany Zjednoczone - obok szeregu innych państw - poinformowały, że nakaz opuszczenia kraju dostało 48 dyplomatów i pracowników rosyjskich placówek przebywających w ramach misji bilateralnej w USA, a także 12 Rosjan pracujących przy misji ONZ w Nowym Jorku.
Departament Stanu USA dodał, że jeszcze w kwietniu zamknięty zostanie rosyjski konsulat generalny w Seattle.
Amerykanie muszą wyjechać
MSZ w Moskwie odpowiedziało na to czwartkowym komunikatem.
"Zgodnie z zasadą wzajemności w trybie działań odwetowych 58 pracowników ambasady USA w Moskwie i dwaj pracownicy konsulatu generalnego USA w Jekaterynburgu uznani zostają za persona non grata z powodu działalności niezgodnej ze statusem dyplomatycznym. Powinni oni opuścić terytorium Federacji Rosyjskiej do 5 kwietnia 2018 roku" - poinformowali Rosjanie.
MSZ poinformowało także, że cofa zgodę na otwarcie i działalność konsulatu generalnego USA w Petersburgu. Przedstawiciele USA "powinni całkowicie zwolnić budynek, który wcześniej został im udostępniony na potrzeby tej instytucji, nie później niż 31 marca" - powiadomił rosyjski resort.
Ministerstwo przekazało także, iż na spotkaniu zażądano od ambasadora USA wyjaśnień w sprawie jego wypowiedzi o możliwości nałożenia aresztu na aktywa rosyjskie na terenie Stanów Zjednoczonych. "Zrealizowanie takich gróźb doprowadzi do dalszej poważnej degradacji w naszych relacjach" - ostrzegło MSZ.
"W razie dalszych wrogich działań wobec rosyjskich przedstawicielstw dyplomatycznych i konsularnych w USA podjęte zostaną dodatkowe kroki wobec personelu i obiektów ambasady i konsulatów generalnych USA w Rosji" - dodano w komunikacie.
MSZ zarzuciło władzom USA podsycanie "kampanii oszczerstw" wobec Rosji i oznajmiło, że wzywa Waszyngton do "opamiętania się i przerwania nierozważnych działań niszczących stosunki dwustronne".
Zachód "popełnia olbrzymi błąd"
Wcześniej w czwartek rzeczniczka MSZ w Moskwie Maria Zacharowa zapowiedziała, że Rosja w najbliższym czasie ogłosi, jak odpowie krajom zachodnim, które wydaliły jej dyplomatów.
Zacharowa apelowała, by "nie koncentrować się na materii, z czego składać się będą te działania, czy będą symetryczne czy też jakieś inne". - Będą one adekwatne - podkreśliła.
Rzeczniczka rosyjskie MSZ wskazała, że działania te "teraz są opracowywane" i "zostaną ogłoszone w najbliższym czasie". - O ich treści i formie dowiecie się, gdy zostanie to opracowane do końca - powiedziała dziennikarzom.
Przedstawicielka MSZ oświadczyła, że Wielka Brytania i Waszyngton wywierały "olbrzymie naciski" na inne kraje, które podjęły decyzję o wydaleniu rosyjskich dyplomatów. Londyn i Waszyngton wywierały "nieludzką presję (...), wykorzystując zasadę demonstrowania solidarności i wspólnego kursu w polityce zagranicznej" - powiedziała Zacharowa. Rosja - jak dodała - uważa, że te pozostałe kraje "popełniają olbrzymi błąd".
Rzeczniczka rosyjskiej dyplomacji oskarżyła Wielką Brytanię o "nihilizm prawny" i naruszanie norm prawa międzynarodowego, w tym konwencji konsularnej między Zjednoczonym Królestwem i ZSRR z 1968 roku. Oceniła, że Brytyjczycy nie dopuszczają konsulów Rosji do Julii Skripal, która ma obywatelstwo rosyjskie.
Zacharowa zapewniła też, że jeśli w reakcji na zamach w Wielkiej Brytanii na Siergieja Skripala dojdzie do nałożenia aresztu na aktywa rosyjskie w Stanach Zjednoczonych, to Moskwa zareaguje na ten krok. O możliwości nałożenia aresztu na aktywa wspomniał w czwartek ambasador USA w Rosji Jon Huntsman.
Siergiej Skripal, były pułkownik rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, oraz towarzysząca mu córka Julia trafili do szpitala w stanie krytycznym, gdy 4 marca znaleziono ich nieprzytomnych w Salisbury w Anglii.
Władze brytyjskie uznały, że oboje zostali zaatakowani opracowanym w Rosji za czasów ZSRR bojowym środkiem trującym Nowiczok. Wielka Brytania i w ślad za nią inne kraje europejskie, a także USA, Kanada i Australia zadecydowały o wydaleniu w reakcji na zamach w Salisbury łącznie ponad 100 dyplomatów i pracowników rosyjskich placówek.
Autor: adso / Źródło: PAP, Reuters