Sądzę, że uznamy te wybory, bo jest dla nas ważne, by Ukraina w końcu miała władze, które ze sobą nie walczą - powiedział szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow, komentując wybory parlamentarne na Ukrainie. Stwierdził też, że to dobrze, że wybory się w ogóle odbyły, ale nie potrafił nie zauważyć, że "nie na całym jej terytorium". O tym, dlaczego nie odbyły się w Donbasie kontrolowanym przez Rosjan i prorosyjskich separatystów i na Krymie, siłą anektowanym przez Rosję w marcu, nie wspomniał.
Ławrow wyraził pewną aprobatę dla niedzielnego głosowania w sąsiednim kraju zaznaczając, że to dobrze, że się ono odbyło, "choć - jak dodał - nie na całym terytorium Ukrainy".
- Sądzę, że uznamy te wybory, bo jest dla nas ważne, by Ukraina w końcu miała władze, które nie będą ze sobą walczyły, które nie będą zaciągały siłą Ukrainy na Zachód czy na Wschód, a zajmą się prawdziwymi problemami, przed jakimi stoi kraj - stwierdził szef MSZ Rosji.
Kraj pod "nacjonalistycznymi sztandarami"
- Czekamy na oficjalne podliczenie wyników. Na razie napływają sprzeczne informacje. Jednak jest już jasne, że wybory - mimo, iż kampania była dość twarda i brudna - są prawomocne - oznajmił wcześniej zastępca Ławrowa Grigorij Karasin, którego cytuje w poniedziałek agencja Interfax.
Jego zdaniem "układ sił, który w tej chwili się wyłania, pozwoli władzom Ukrainy na serio zająć się rozwiązywaniem podstawowych problemów ukraińskiego społeczeństwa".
Karasin wskazał też, że nowa Rada Najwyższa będzie musiała nawiązać dialog z całym społeczeństwem, ustanowić bezpośrednie kontakty z przedstawicielami regionów i metodami dyplomatycznymi rozwiązywać problemy powstałe wskutek działań Kijowa.
Dodał też jednak, że "wzrost obecności nacjonalistów w parlamencie stwarza niebezpieczeństwo wznowienia działań bojowych".
Podobnego zdania po niedzielnych wyborach jest też szef komisji spraw zagranicznych Dumy, Aleksiej Puszkow, który bez ogródek stwierdził, że "wybory w istocie rzeczy potwierdziły tę konfigurację władzy, która istniała dotąd, i która zaoferowała Ukrainie wyłącznie negatywny scenariusz rozwoju".
"Rząd może jedynie czekać"
Zdaniem Puszkowa, którego opinię przytacza agencja RIA-Nowosti, "nie należy oczekiwać, że po wyborach na Ukrainie coś się zmieni, gdyż kraj ten nie ma zasobów finansowych i jedyne, co może zrobić rząd, to czekać na pieniądze z zagranicy".
Szef Komisji Spraw Zagranicznych niższej izby rosyjskiego parlamentu wyraził też przypuszczenie, że na czele rządu pozostanie Arsenij Jaceniuk, co - jak podkreślił - jest złe dla Ukrainy. Puszkow wyjaśnił, że Jaceniuk "mimo młodego wieku jest postacią nieelastyczną, ideologiczną i skostniałą".
Rosyjski parlamentarzysta skonstatował, że brak w parlamencie Komunistycznej Partii Ukrainy i Partii Regionów sprawi, że "nie będzie prawdziwej opozycji wobec obecnego ultranacjonalistycznego kursu na Ukrainie". Puszkow dodał, że jest bardzo smutne, iż "cały kraj stanął pod nacjonalistycznymi sztandarami".
Rada Federacji przeciw "neonazistowskim siłom"
Wcześniej rosyjski senator Władimir Dżabarow, który stoi na czele komisji Rady Federacji ds. Ukrainy w wyższej izbie parlamentu, stwierdził, że Rada Federacji będzie próbowała współpracować z nowym parlamentem Ukrainy, choć jego legitymacja "budzi wątpliwości". - Południowy wschód nie głosował, poza tym, było sporo nieprawidłowości - powiedział.
Inny senator, Andriej Kliszas wymienił warunki, pod jakimi Rada Federacji gotowa jest współpracować z ukraińskim parlamentem: - Będziemy współpracować na międzyparlamentarnym poziomie z tymi politycznymi siłami w Radzie Najwyższej, które będą za zakończeniem wojny domowej, z tymi deputowanymi, którzy sprzeciwią się przekształcaniu Ukrainy w neonazistowski nacjonalistyczny kraj bezprawia i masowego łamania praw człowieka.
Prawne wątpliwości?
"Niezawisimaja Gazieta" skupia się tymczasem na proceduralnych kruczkach mających podważać prawomocność wyborów.
Po pierwsze - pisze dziennik uważany za nieformalny organ prasowy MSZ Rosji - nowa władza w Kijowie wróciła do konstytucji w wersji z 2004 r., ale nie zmieniła ordynacji wyborczej z 2012 r., przyjętej po zmianie ustawy zasadniczej w 2010 r. Powoduje to poważne problemy prawne - pisze "NG", powołując się na ekspertów.
Drugi problem to fakt, że niektórzy członkowie Centralnej Komisji Wyborczej przekroczyli już swoją siedmioletnią kadencję. W tym wypadku, zdaniem rosyjskiego dziennika, tym argumentem też można podważać prawomocność wyborów.
Autor: adso//gak,ja / Źródło: RIA Nowosti, Niezawisimaja Gazieta