Lądował na rzece. Teraz gratuluje Wronie

 
Dzięki umiejętnościom "Sully'ego" w USA też obyło się bez ofiarWikipedia

- Bardzo się cieszę, że w tym przypadku wszystko tak świetnie się skończyło - powiedział kapitan Chesley "Sully" Sullenberger, który stał się bohaterem w USA, po tym jak sprawnie posadził airbusa pełnego ludzi na rzece Hudson. Pilot skomentował na antenie CNN wypadek Boeinga 767 w Warszawie. - To wymagało wielkich umiejętności od pilota - stwierdził "Sully".

Amerykanin przyznał, że nagranie lądowania w wykonaniu kapitana Tadeusza Wrony przywraca jego własne wspomnienia z awaryjnego lądowania na wodzie w 2009 roku. - Nie powiedziałbym, że było o włos od tragedii, ale sytuacja na pewno była niezwykła - mówił "Sully".

Wyjątkowe zdarzenie

W ocenie amerykańskiego bohatera, awaria polskiego B767 była wyjątkowa. - To najprawdopodobniej pierwszy raz w 30-letniej służbie tego modelu, kiedy zawiodło całe podwozie - mówi "Sully". Pilot mówi, że zdarzały się przypadki awarii jednego z trzech elementów i na taką ewentualność przygotowywano procedury. - Całkowitej awarii nie można jednak przećwiczyć. Podobnie jak z lądowaniami na wodzie, symulatory nie są w stanie wiernie odtworzyć warunków podczas lądowania na "brzuchu" - mówi "Sully".

Zdaniem amerykańskiego bohatera, w takiej sytuacji awaryjnej niezbędne są nie tylko świetne umiejętności pilotażowe, ale też zdolność do sprawnej oceny sytuacji, planowania i dowodzenia załogą. - Połączenie tych wszystkich czynników doprowadziło do szczęśliwego zakończenia - mówi "Sully".

Amerykanin przyznał, że kapitanowi Wronie należą się gratulacje. - To wymagało wielkich umiejętności od pilota. Zdecydowanie to nie było zwykłe lądowanie - stwierdził "Sully".

Źródło: CNN

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia