"Handelsblatt", wiodący niemiecki dziennik kół gospodarczych, broni prezydenta Rosji Władimira Putina, zarzucając jego krytykom na Zachodzie, że stosują bezmyślną "politykę pitbulla". - Byłoby lepiej, gdyby Ameryka, Europa, Niemcy i Merkel powstrzymali nie Putina, lecz siebie samych - uważa gazeta.
- "Pitbull-Politics" jest polityką z obnażonymi kłami, lecz z wyłączeniem mózgu - ostrzega wydawca "Handelsblattu" Gabor Steingart. Jego zdaniem Putin nie jest "złym agresorem", na jakiego kreuje go Zachód. Autor opublikowanego w czwartek komentarza przypomina, że na terenie byłego ZSRR powstało 14 prozachodnich krajów, a 10 państw z dawnej radzieckiej strefy wpływów należy do NATO. Putin należał zdaniem Steingarta przez cały ten czas do polityków, którzy krytykowali ten proces, lecz równocześnie się z nim godzili. Putin stara się jedynie opóźnić ten proces, najpierw w Gruzji, a teraz na Krymie. Jako polityka hołdującego ekspansji można przedstawiać go tylko wtedy, jeśli "całkowicie przeinaczy się fakty". "W rzeczywistości byłe imperium sowieckie rozpada się, a jeśli istnieje ktoś, kto może przeprowadzić ten proces w stabilnych ramach, to jest nim właśnie Putin" - ocenia Steingart.
"Rezygnując z Krymu, Putin wyrzekłby się samego siebie"
"Handelsblatt" pisze, że "Krym należy do Rosji tak jak Vermont należy do USA". Argumentuje, że półwysep jest w większości rosyjski, jest baza rosyjskiej floty, a w ciągu 240 lat krymskiej państwowości przez 171 lat należał do Rosji. Jedynie decyzja Chruszczowa "podjęta pod wpływem alkoholu" sprawiła, że Krym znalazł się w granicach Ukrainy - czytamy w gazecie niemieckich kół gospodarczych. "Rezygnując z Krymu, Putin wyrzekłby się samego siebie" - uważa autor komentarza. Tłumaczy, że agresywność prezydenta jest podyktowana "polityczną, wojskową i historyczną koniecznością", gdyż w przeciwnym razie straci status przywódcy mocarstwa światowego. Putin znajduje się w sytuacji Johna F. Kennedy'ego w 1962 roku, gdy Moskwa rozpoczęła operację rozmieszczania rakiet "przed drzwiami" USA na Kubie. Status mocarstwa wymaga myślenia w kategoriach stref wpływów - zaznacza "Handelsblatt". Przy granicach mocarstwa światowego rywalom nie wolno zakładać baz - dodaje.
"Karanie Putina jest niemądre"
Steingart uważa, że karanie Putina za myślenie w kategoriach mocarstwowych jest "niemądre i nie daje widoków na sukces". Każde uderzenie będzie skontrowane przeciwuderzeniem - ostrzega. "Kto chce ukarać społeczeństwo rosyjskie sankcjami gospodarczymi, ten ukarze sam siebie" - czytamy w gazecie. Każdy polityk kierujący się realizmem wie, że Putin nie może pozwolić na wyjście Krymu z jego strefy wpływów. "Gdyby to uczynił, stałby się prezydentem przeznaczonym do odwołania" - pisze Steingart, ostrzegając: "Po Putinie nie przyjdzie demokrata bez skazy, lecz anarchia w wojskowym mundurze". Byłoby lepiej, gdyby Ameryka, Europa, Niemcy i Merkel powstrzymali nie Putina, lecz siebie samych. "Trzeba wziąć pitbulla w nas na smycz" - konkluduje "Handelsblatt".
Autor: db//gak / Źródło: PAP