Zamachowiec-samobójca zabił co najmniej 26 cywilów i 22 policjantów w pakistańskim mieście Lahaur. Większość ofiar to policjanci, a zamachowcem był prawdopodobnie islamski fundamentalista.
Stróże porządku szykowali się właśnie do ochrony budynku miejscowego sądu przed spodziewanym protestem prawników, gdy zostali zaatakowani. Kamikadze przyjechał na motorze i zaparkował niedaleko grupy ok. 60 policjantów. Zdetonował silny ładunek wybuchowy, gdy jeden z funkcjonariuszy chciał go zatrzymać - powiedział szef policji w Lahaur, stolicy stanu Pendżab. Miasto liczy 7 mln mieszkańców.
Świadkowie mówią, że wybuch był bardzo silny, a głowę domniemanego zamachowca znaleziono w odległości 100 m od miejsca, gdzie stał.
Na razie nikt nie przyznał się do zamachu, ale podejrzenie pada na islamskich bojowników.
W fali przemocy, która od kilku miesięcy przelewa się przez Pakistan, zginęły już setki ludzi, w tym była premier i przywódczyni opozycji Benazir Bhutto. Zabójstwo liderki opozycyjnej Pakistańskiej Partii Ludowej (27 grudnia), wywołało masowe protesty i zamieszki, w których śmierć poniosło około 60 osób. Powodem ciągłych zamachów i towarzyszących im ulicznych zamieszek jest niezadowolenie z autorytarnych rządów prezydenta Perveza Musharrafa, a także jego proamerykańskiego zaangażowania w sąsiednim Afganistanie.
Czwartkowy zamach jest pierwszym od zabójstwa przywódczyni pakistańskiej opozycji, do którego doszło przed wyznaczonymi na 18 lutego wyborami parlamentarnymi.
Zamach potępił Biały Dom. Ostrzegł przed próbami zakłócenia procesu wyborczego. - Terroryści zechcą sabotować wybory, lecz głosowanie odbędzie się w zaplanowanym terminie - powiedział w telewizji pakistański minister informacji Nisar Memon.
mtom, ktom