Ukraina chce się włączyć do procesu w sprawie odpowiedzialności Rosji za zestrzelenie nad Donbasem w lipcu 2014 roku samolotu pasażerskiego malezyjskich linii lotniczych - oświadczył w piątek prezydent Ukrainy Petro Poroszenko.
"Poleciłem MSZ sporządzenie propozycji dotyczących możliwości włączenia się do procesu zainicjowanego przez Holandię i Australię" - napisał na Facebooku.
Szef państwa uznał, że decyzja Holandii i Australii jest "niezwykle ważna na drodze" do pociągnięcia Rosji do odpowiedzialności prawnej "za systematycznie łamanie swoich zobowiązań międzynarodowych" - podkreślił Poroszenko.
Rząd Holandii oświadczył w piątek, że Rosja odegrała rolę w zestrzeleniu 17 lipca 2014 roku samolotu pasażerskiego linii Malaysia Airlines nad wschodnią Ukrainą. Opinię tę podziela również Australia. "Czynienie kraju odpowiedzialnym to skomplikowany proces prawny" - oświadczył holenderski rząd. Możliwym kolejnym krokiem byłoby przedstawienie sprawy trybunałowi lub organizacji międzynarodowej w celu wydania przez nich orzeczenia - poinformowano w komunikacie. Dodano, że Australia podziela ocenę Holandii w sprawie roli Rosji w zestrzelenia samolotu.
Kreml krytykuje śledztwo
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział tymczasem w piątek, że Rosja odrzuca wysuwane wobec niej oskarżenia dotyczące zestrzelenia malezyjskiego boeinga.
Pieskow podkreślił, że Rosja nie była stroną śledztwa prowadzonego w Holandii i międzynarodowej grupy śledczej, która ogłosiła w czwartek swoje ustalenia. - Bez możliwości bycia pełnoprawnym uczestnikiem Rosja nie wie, w jakim stopniu można ufać rezultatom tej pracy - powiedział.
Pytany, czy ów brak zaufania oznacza, że Rosja odrzuca oskarżenia pod jej adresem, przedstawiciel Kremla odparł, że "bez wątpienia" Rosja je odrzuca.
Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow powiedział z kolei, że rozmawiał przez telefon z szefem MSZ Holandii Stefem Blokiem i że nie przytoczył on faktów potwierdzających rosyjskie pochodzenie pocisku, którym w 2014 roku zestrzelono malezyjski samolot nad Donbasem.
Jak przekazał Ławrow, Blok powiedział mu, iż strona holenderska nie ma wątpliwości, że pocisk rakietowy Buk, którym strącono samolot, został przewieziony z terytorium Rosji. - Zapytałem o fakty, które potwierdzają te twierdzenia. Nie podał żadnych faktów - oświadczył rosyjski minister.
Ławrow oznajmił też, że jeśli partnerzy Rosji "w tym przypadku, gdy chodzi o śmierć setek ludzi", postanowili - jak to ujął - "spekulować w tej kwestii w celu osiągnięcia swoich celów politycznych", to "pozostawia to ich sumieniu".
Zginęli trafieni przez pocisk przywieziony z Rosji
Międzynarodowa ekipa śledcza podała, że jeszcze w październiku 2014 roku zwróciła się do rosyjskich organów śledczych o dane, które mogłyby pomóc w ustaleniu prawdy, jednak Rosja - zdaniem śledczych - nie ujawniła informacji o tym, że 53. Rakietowa Brygada Przeciwlotnicza z Kurska działała na terytorium Ukrainy. Rzecznik Kremla skomentował te doniesienia uwagą, że istnieje "absolutny wzajemny brak zaufania" oraz że nie dysponuje informacjami technicznymi na ten temat.
Prezydent Władimir Putin powiedział w czwartek wieczorem, że aby Rosja uznała przedstawione przez śledczych ustalenia, powinna brać pełnowartościowy udział w dochodzeniu.
Według międzynarodowej ekipy śledczej szczegółowa analiza materiałów wideo wykazała, że pocisk rakietowy Buk, który zestrzelił samolot linii Malaysia Airlines nad wschodnią Ukrainą, pochodził z rosyjskiej jednostki - 53. Rakietowej Brygady Przeciwlotniczej stacjonującej w Kursku. Śledczy uznali także, że wszystkie pojazdy w konwoju wiozącym ten pocisk rakietowy należały do rosyjskich sił zbrojnych. Ministerstwo obrony Rosji zaprzeczyło tym ustaleniom.
Boeing 777-200ER linii Malaysia Airlines, lecący 17 lipca 2014 roku z Amsterdamu do Kuala Lumpur, został zestrzelony nad wschodnią Ukrainą. Pocisk odpalono z terenów opanowanych przez prorosyjskich separatystów. Zginęło 298 osób, wszyscy pasażerowie i cała załoga; większość ofiar to obywatele Holandii.
Autor: adso / Źródło: PAP