Florenckie "okienka" mierzą około 35 centymetrów - akurat tyle, by zmieścić w nich małą karafkę chianti. W XVII wieku służyły do "bezdotykowej" sprzedaży wina. Teraz też świetnie sprawdzają się w nowej, koronawirusowej rzeczywistości.
"Buchette del Vino", "Dziurki od wina" czyli otwory w kamiennych murach, były umieszczane na wysokości 1-1,5 metra, najczęściej niedaleko głównych drzwi do budynków. Niewielkie, w większości już zamurowane, w niektórych leżą dziś śmieci.
Ale nie we wszystkich: "dziurka" niedaleko placu Santo Spirito działa i okazała się sprytnym pomysłem na przekazywanie słodkości w czasach odbioru zamówień na wynos.
Dziadek odnowił ją dla spóźnialskich klientów
- Przez "Buchettę del Vino" przekazujemy wszystkie produkty, które klienci zamawiają u nas telefonicznie lub przez portale społecznościowe. W ten sposób nie mamy z nimi żadnego kontaktu fizycznego i zachowujemy dystans - mówi Giulia Vivoli z tradycyjnej lodziarni w rozmowie z lokalnym portalem "QUInewsFirenze".
- Nasza "Buchette" to prawdopodobnie jedyna, która funkcjonuje do dziś. Mój dziadek Piero Vivoli w latach 80. ożywił ją, żeby móc obsługiwać spóźnialskich żarłoków, klientów po północy, kiedy my czyściliśmy już lokal za zamkniętymi drzwiami - dodaje.
W ścisłym centrum Florencji znajduje się ponad 140 podobnych okienek. Ich historia sięga końca XVII wieku. Zamożne rodziny posiadające własne winnice niedaleko miasta mogły - po udanych zbiorach - sprzedawać swoje wino w detalu, dzięki czemu nie płaciły cła. Bogatsi mogli też przez otwory rzucać biednym jedzenie i drobne monety, bez konieczności wychodzenia z czystych wnętrz.
ww/adso
Źródło: "La Repubblica"
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia (CC BY-SA 3.0), Vivoli Gelateria