Kolejny rekord zakażeń, niektóre szpitale na granicy wydolności

Źródło:
PAP

Brytyjskie media podały, że liczba pacjentów z COVID-19 w szpitalach najprawdopodobniej przekroczyła już poziom z kwietniowego szczytu, a niektóre szpitale są na granicy wydolności. Aż o 41 385 zwiększyła się w poniedziałek liczba wykrytych przypadków koronawirusa w Wielkiej Brytanii, co jest najwyższym dobowym wzrostem od początku epidemii.

W poniedziałek w Wielkiej Brytanii po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku dni zanotowano dobowy rekord nowo wykrytych zakażeń - ich liczba zwiększyła się o 41 385. To pierwszy przypadek, by przekroczony został poziom 40 tysięcy.

Liczba nowych zakażeń jest wyższa o 10 884 od bilansu z niedzieli, o ponad 8000 od tego z poprzedniego poniedziałku i o ponad 1500 od dotychczasowego rekordu, z minionego czwartku. Do pewnego stopnia ten rekordowy wzrost jest spowodowany uzupełnianiem zaległych przypadków z okresu świątecznego, gdy statystyki z Irlandii Północnej i Walii nie były aktualizowane na bieżąco.

W całym kraju liczba wykrytych od początku epidemii infekcji SARS-CoV-2 wynosi obecnie 2 329 370, co jest szóstym najwyższym bilansem na świecie - więcej jest tylko w USA, Indiach, Brazylii, Rosji i Francji.

Ponad 70 tysięcy zmarłych z powodu COVID-19

W poniedziałek zarejestrowano też kolejne 357 zgonów w związku z COVID-19. Liczba, która nie obejmuje Szkocji, jest wyższa o 41 od bilansu z niedzieli i o 142 od tego poprzedniego poniedziałku.

W całym kraju z powodu COVID-19 zmarło dotychczas 71 109 osób, z czego 62 019 w Anglii, 4416 - w Szkocji, 3383 - w Walii, a 1291 - w Irlandii Północnej. Pod względem liczby zgonów Wielka Brytania zajmuje szóste miejsce na świecie - za Stanami Zjednoczonymi, Brazylią, Indiami, Meksykiem i Włochami.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

Bilans nowych zgonów obejmuje wszystkie te, które zarejestrowano między godz. 17 w sobotę a godz. 17 w niedzielę i które nastąpiły w ciągu 28 dni od potwierdzenia testem obecności SARS-CoV-2, a bilans zakażeń dotyczy 24 godzin między godz. 9 w niedzielę a godz. 9 w poniedziałek.

Liczba pacjentów w szpitalach koło szczytowego poziomu z pierwszej fali

22 grudnia - w ostatnim dniu, za jaki są dane dla całego kraju - w szpitalach przebywało 21 286 osób. A liczba osób, u których stwierdzono zakażenie - co przekłada się na przyjęcia do szpitali - wzrosła w tym czasie o ponad 250 tysięcy. W trakcie pierwszej fali epidemii rekordowe obłożenie miało miejsce 12 kwietnia, gdy w szpitalach znajdowały się 21 583 osoby.

Problemem staje się to, że w wielu miejscach w kraju w szpitalach zaczyna brakować wolnych miejsc. Dotyczy do zwłaszcza południowej Anglii, Szkocji i Walii. W Irlandii Północnej już kilka dni przed świętami zdarzyło się, że liczba pacjentów w szpitalach przekroczyła przewidzianą liczbę łóżek, a pacjentami, którzy przywożeni byli do szpitalnych oddziałów ratunkowych, zajmowano się w karetkach na parkingu.

"Są szanse, że sobie poradzimy"

Jak podało w poniedziałek londyńskie pogotowie ratunkowe, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia otrzymało ono 7918 wezwań, czyli o około 2500 więcej niż przed rokiem, i jest to jedna z najwyższych dziennych liczb, nie tylko od początku epidemii, ale w całej historii.

Katherine Henderson, szefowa Królewskiego Stowarzyszenia Lekarzy Medycyny Ratunkowej (RCEM), która w pierwszym dniu Bożego Narodzenia pracowała w jednym z londyńskich szpitali, powiedziała stacji BBC, że były "ogromne trudności" z przyjęciem pacjentów na oddziały i uniknięcie przeciążenia szpitali będzie sporym wyzwaniem. - Są szanse, że sobie poradzimy, ale odbędzie się to kosztem, którego mieliśmy nadzieję uniknąć, wstrzymania działań niezwiązanych z COVID - przyznała.

Adrian Boyle z RCEM powiedział stacji Sky News, że problem jest szczególnie trudny w Londynie, ale łatwo może się to rozprzestrzenić na inne części kraju. - Karetki wciąż przyjeżdżają, jesteśmy zdesperowani, by je rozładować, to zawsze było dla nas priorytetem. I czujesz się okropnie i bezradnie, kiedy nie możesz, bo twój oddział ratunkowy jest pełny - mówił. Dodał, że w styczniu i lutym będzie naprawdę ciężko, co roku to i tak są najtrudniejsze miesiące, a jeszcze trochę czasu minie, zanim szczepienia zaczną powodować zmniejszenie liczby chorych wymagających hospitalizacji.

Sky News cytuje też wypowiedź lekarza ze szpitalnego oddziału ratunkowego jednego ze szpitali w Londynie, który powiedział anonimowo, że szpitalne oddziały ratunkowe są co najmniej tak samo obłożone jak podczas pierwszej fali, jeśli nie bardziej. - Pacjenci są najpierw leczeni przez personel karetki pogotowia, gdy są odbierani z domu. A potem, gdy docierają do szpitalnych oddziałów ratunkowych, czekają w karetkach, aż będzie dostępne łóżko. A następnie czekają na oddziale ratunkowym, aż będzie wolne łóżko na oddziale oddechowym lub intensywnej terapii - mówił.

Nowa mutacja koronawirusa najpowszechniejsza w Londynie

To niejedyny problem na Wyspach. Jak wynika z danych urzędu statystycznego ONZ, w połowie grudnia odsetek osób w Wielkiej Brytanii, u których wykryto nową mutację koronawirusa w stosunku do wszystkich stwierdzonych zakażeń, wahał się od 68 procent w Londynie do 7 proc. w północno-zachodniej Anglii.

CZYTAJ TAKŻE: Nowa mutacja koronawirusa w co najmniej 11 krajach. Obawy w Hiszpanii i Portugalii >>>

Jeśli chodzi o poszczególne części składowe Zjednoczonego Królestwa, to najwyższy odsetek nowej odmiany zanotowano w Irlandii Północnej - 50 proc., a następnie w Anglii - 49 proc., w Szkocji - 38 proc. i w Walii - 11 proc. W Irlandii Północnej jest jednak najniższa liczba łączna przypadków - w omawianym okresie wykrywano ich ok. 500 dziennie, podczas gdy w Anglii - od 16,5 tys. do prawie 24,5 tys.

ONS podał też dane dla wszystkich dziewięciu regionów Anglii, które wyraźnie pokazują, że nowy wariant rozprzestrzeniał się głównie w południowej części kraju. Najwyższy odsetek zanotowano w Londynie - 68 proc., następnie w Anglii Wschodniej (East of England) i Południowo-Wschodniej (South-East) - po 65 proc. Na przeciwnym biegunie znalazły się Północny Zachód (North-West) - 11 proc., East Midlands - 13 proc. i West Midlands - 16 proc.

Dane dotyczą okresu od 14 do 18 grudnia, czyli tuż po tym, jak minister zdrowia Matt Hancock poinformował o wykryciu nowej mutacji koronawirusa, i nie obejmują zakażeń wykrytych w szpitalach, w domach opieki i podobnych miejscach. Jak zaznacza ONS, statystyki należy traktować z dużą dozą ostrożności, szczególnie te ze Szkocji, Walii i Irlandii Północnej.

W związku z rozprzestrzenianiem się nowej wersji koronawirusa w Londynie oraz w znaczącej części południowo-wschodniej i wschodniej Anglii wprowadzony został nowy, czwarty poziom restrykcji epidemicznych, nakazujący m.in. pozostawanie w domach, o ile wyjście nie jest uzasadnione ważnymi przyczynami.

Autorka/Autor:pp\mtom

Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: