W większości krajów Unii Europejskiej koronawirus jest w odwrocie, ale Polska jest jednym z czterech we Wspólnocie, w których pandemia nie słabnie - wynika z wypowiedzi dyrektor Europejskiego Centrum do spraw Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) Andrei Ammon. Bułgaria jest jedynym krajem unijnym, w którym rozprzestrzenianie koronawirusa nadal przybiera na sile.
Ammon powiedziała w poniedziałek europosłom z komisji środowiska, zdrowia publicznego i bezpieczeństwa żywności Parlamentu Europejskiego, w większości krajów Unii Europejskiej pandemia jest w odwrocie. Biorąc pod uwagę kraje Unii Europejskiej i Wielką Brytanię, COVID-19 przybiera na sile jedynie w Bułgarii. W czterech krajach: w Polsce, Szwecji, Rumunii i Wielkiej Brytanii utrzymuje się na stabilnym poziomie.
Ammon zwróciła uwagę, że przez kolejne dwa tygodnie począwszy od 8 kwietnia "działania niefarmaceutyczne", podejmowane przez poszczególne kraje, doprowadziły do zmniejszenia transmisji wirusa o 45 proc. - W większości państw Unii Europejskiej mamy spadek (nowych zarejestrowanych zakażeń - red.) Tylko jedno państwo ma wciąż zwiększającą się liczbę (wykrytych przypadków infekcji SARS-CoV-2 -red.). Są cztery państwa, gdzie nie ma znaczącej różnicy - poinformowała Ammon eurodeputowanych.
Ile testów na milion mieszkańców? Polska w unijnym ogonie
Kierowana przez Ammon unijna agencja ECDC analizuje i interpretuje dane z krajów Unii Europejskiej dotyczące 52 chorób zakaźnych przy pomocy europejskiego systemu nadzoru. W ostatnim czasie prace ECDC skupiają się na SARS-CoV-2. Z danych tej organizacji wynika, że dotychczas na całym świecie odnotowano prawie 3,5 mln zakażeń, a prawie ćwierć miliona osób zmarło.
W Europie, gdzie potwierdzono prawie 1,4 mln zakażeń, najbardziej dotkniętymi krajami są: Hiszpania (ponad 217 tysięcy przypadków), Włochy (ponad 210 tys.), Wielka Brytania (ponad 186 tys.), Niemcy (ponad 163 tys.) oraz Rosja (ponad 134 tys.).
Polska, gdzie wirus pojawił się później niż na Zachodzie, ma zdecydowanie mniej zakażeń - do poniedziałku potwierdzono nieco ponad 14 tys. przypadków. Jednak - jak wynika z danych ECDC - dynamika rozprzestrzeniania się wirusa nie spadła dotąd na tyle, by móc powiedzieć, że jest on w odwrocie.
Jednak jak wynika z analizy portalu Euractiv.pl, Polska jest na 5. miejscu od końca wśród krajów Unii Europejskiej, jeśli chodzi o liczbę przeprowadzonych testów w przeliczeniu na milion mieszkańców. Z danych, zaktualizowanych w poniedziałek o godzinie 8, w Polsce wykonanych zostało 9 933 testy na milion mieszkańców; ogółem: 375 984 testy (już po publikacji, w poniedziałek po południu Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że w Polsce przeprowadzono 383 804 testy).
- Niestety, w sumie z racji weekendu, ostatniej doby mamy przeprowadzonych niecałe 8 tysięcy testów - poinformował w poniedziałek rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Wyjaśnił, że jeszcze w piątek, dobowy bilans przeprowadzonych testów wynosił około 17 tysięcy. Dodał, że liczba 7,8 tysiąca wykonanych testów dotyczy niedzieli 3 maja.
Łagodzenie ograniczeń
W poniedziałek w Polsce zaczęły obowiązywać złagodzone restrykcje, jakie wprowadzono w ramach walki z rozprzestrzenianiem się koronawirusa.
Z czterech wymienionych krajów przez Andreę Ammon, także w Rumunii zapowiedziano złagodzenie ograniczeń. Prezydent Klaus Iohannis poinformował w poniedziałek, że stan wyjątkowy, kończący się 15 maja, nie zostanie wydłużony. Jak zaznaczył, wprowadzony zostanie tzw. stan gotowości, umożliwiający stopniowe łagodzenie pewnych ograniczeń wprowadzonych w związku z epidemią COVID-19. Prezydent poinformował, że zniesiono pewne ograniczenia dotyczące podróżowania, ale "ludzie nie będą mogli podróżować w grupach większych niż trzy osoby".
Dodał, że wszelkie zgromadzenia, czy to na wolnym powietrzu, czy wewnątrz, są nadal zakazane.
Pod koniec kwietnia Iohannis poinformował, że 15 maja ma zostać zniesiony w Rumunii zakaz wychodzenia z domu bez istotnej potrzeby, ale towarzyszyć temu będzie obowiązek noszenia maseczki w miejscach publicznych.
Według najnowszych danych portalu Euractiv, Rumunia wyprzedziła Polskę, jeśli chodzi o liczbę przeprowadzonych testów (10 163 na milion mieszkańców) i znajduje się obecnie na 6. miejscu od końca.
"Działania niefarmaceutyczne" ograniczyły transmisję koronawirusa
Szefowa ECDC mówiła, że "działania niefarmaceutyczne" podjęte przez władze różnych krajów, takie jak obostrzenia dotyczące wychodzenia z domów czy wprowadzenie obowiązku utrzymywania dystansu społecznego, zmniejszyły szerzenie się wirusa o 45 proc. od 8 kwietnia. - Wydaje się, że ta wstępna fala zakażeń minęła już punkt szczytowy i mamy w tej chwili spadek w większości państw Unii Europejskiej - zaznaczyła.
Ammon podkreślała, że wiele ośrodków opieki dla osób starszych zostało bardzo mocno dotkniętych przez pandemię. - Proporcja zgonów w tego rodzaju instytucjach w niektórych państwach przekracza 50 procent ogólnej liczby przypadków śmiertelnych - mówiła.
Dyrektor ECDC zastrzegła, że dane, które jej instytucja otrzymuje od państw członkowskich, zależą od tego, w jaki sposób przeprowadzają one testy. Zwróciła w tym kontekście uwagę, że na początku pandemii nie było wystarczającej ilości materiałów dla laboratoriów, by przeprowadzać testy na odpowiednią skalę.
Ammon bez entuzjazmu o stosowaniu maseczek
Ammon odnosiła się też do odnotowanej większej liczby dzieci, które trafiały na oddziały intensywnej terapii w Wielkiej Brytanii i kilku innych państwach. Jak przyznała, nie jest jasne, jakie jest powiązanie między COVID-19 a chorobą Kawasakiego u dzieci. "To może być ewentualna długoterminowa konsekwencja innych infekcji" - oceniła.
Szefowa ECDC zaznaczyła, że wciąż nie jest jasne, czy ludzie, którzy mają przeciwciała, bo przeszli zakażenie koronawirusem, mają odporność.
Ammon bez entuzjazmu wypowiadała się o noszeniu maseczek, zwracając uwagę, że tylko te specjalistyczne, typu FFP2 i FFP3, chronią przed wirusem, natomiast zwykłe maski chirurgiczne czy bawełniane nie chronią przed infekcją. - Nie ma zbyt wielu dowodów na to, jak noszenie masek może przyczyniać się do zapobiegania rozprzestrzenianiu się wirusa - wskazała.
Co więcej - zauważyła - maski mogą wręcz zwiększać ryzyko, bo noszący je ludzie cały czas dotykają twarzy, poprawiając zakrycie ust i nosa. Zdaniem Ammon maski nie powinny być jedynym środkiem mającym zapobiegać rozprzestrzenianiu się koronawirusa, ale jednym z dodatkowych narzędzi wykorzystywanych w tym celu.
Źródło: PAP, tvn24.pl