Pandemia COVID-19 była katastrofą, której na wielką skalę można było zapobiec. Gdyby świat zareagował szybciej, można by ocalić życie wielu ofiar - głosi raport grupy ekspertów przygotowany na zlecenie Światowej Organizacji Zdrowia. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Ponad trzy miliony ofiar, 160 milionów zakażonych, kryzys zdrowotny i gospodarczy, który będziemy odczuwali latami - temu wszystkiemu, na taką skalę, można było zapobiec - uważają niezależni eksperci, których Światowa Organizacja Zdrowia poprosiła o przygotowanie raportu z pandemii COVID-19.
- Dowody wskazują, że wybuch epidemii przerodził się w pandemię z powodu błędów, luk i opóźnień w przygotowaniu i reagowaniu. Częściowo było to spowodowane brakiem wyciągania wniosków z przeszłości - stwierdza Ellen Johnson Sirleaf, współautorka raportu niezależnego panelu o Gotowości i Reakcji na Pandemię.
13-osobowy zespół ekspertów prowadził swoją analizę - opublikowaną pod tytułem "Niech to będzie ostatnia pandemia" - od września, na prośbę dyrektora generalnego Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Naukowcy prześledzili kolejne etapy rozwoju pandemii, zestawiając je z pojawiającymi się w przestrzeni publicznej informacjami oraz konkretnymi działaniami WHO i poszczególnych państw.
"WHO nie chciało przyznać, że dochodzi do transmisji człowiek-człowiek"
Z ustaleń autorów raportu wynika przede wszystkim, że luty 2020 roku był kluczowym, ale zmarnowanym miesiącem pod względem powstrzymania wirusa. 30 stycznia WHO ogłosiła stan zagrożenia zdrowia publicznego o znaczeniu międzynarodowym. Wtedy, według ekspertów, wszystkie kraje powinny były zamknąć granice i podjąć najostrzejsze działania w kierunku zatrzymania rozprzestrzeniania się pandemii. To się nie wydarzyło, a w następnych miesiącach wirus był już wszędzie. - Mimo jasnych ostrzeżeń, zbyt wiele krajów wierzyło, że to do nich nie dojdzie w związku z czym przyjęli strategię "przeczekiwania" – stwierdza Ellen Johnson Sirleaf.
Taki scenariusz, według niezależnych ekspertów, miałby być spowodowany przede wszystkim niedofinansowaniem i słabością WHO, która nie ma narzędzi do egzekwowania postanowień. Zasady działania w sytuacji międzynarodowego kryzysu zdrowotnego, które zostały ustalone 14 lat temu, zobowiązują pracowników Światowej Organizacji Zdrowia do długotrwałego zachowywania tajemnicy w trakcie weryfikacji doniesień o niebezpieczeństwie. To spowodowało między innymi, że stan zagrożenia zdrowia publicznego, a później pandemię, WHO ogłosiła zbyt późno.
- WHO nie chciało przyznać, że dochodzi w tej pandemii do transmisji człowiek-człowiek. I to było te kilkanaście bardzo kluczowych dni, kiedy można już było przedsięwziąć jakieś środki kontroli zakażenia, jeśli posiadano by tę wiedzę – zwraca uwagę epidemiolog profesor Maria Gańczak.
"Jak chce się wygrać wojnę, to trzeba mieć dobry wywiad"
Według autorów raportu zatytułowanego "Niech to będzie ostatnia pandemia" największym problemem jest brak globalnego przywództwa w kwestiach zdrowotnych, brak koordynacji i zignorowanie zagrożenia. Dlatego rekomenduje się stworzenie przy ONZ, Radę Globalnych Zagrożeń dla Zdrowia, która składałaby się z przywódców państw. WHO powinna być zreformowana: jej dyrektor generalny i dyrektorzy regionalni powinni służyć maksymalnie przez jedną, siedmioletnią kadencję, dostać więcej uprawnień i pieniędzy na działania.
- Nie ma się co łudzić, wirusy z nami zostaną. Jak chce się wygrać wojnę, to trzeba mieć dobry wywiad - stwierdza wirusolog prof. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk. - Więc jeżeli nie nauczymy się o tych wirusach jak najwięcej, to nie wymyślimy dobrych szczepionek - dodaje. Ale mówiąc o "wirusologii na poziomie bardzo zaawansowanym", podkreśla, że "w Polsce jest bardzo niewiele miejsc, w których coś się dzieje".
Źródło: TVN24